O. Szewek: Ten czas to szansa na głębsze przeżycie tych dni

O. Szewek: Ten czas to szansa na głębsze przeżycie tych dni

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay / Domena publiczna
– Człowiek wierzący wie, że jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. To podobieństwo polega na tym, że mamy rozum i wolną wolę. Moje podejście jest następujące: człowiek powinien robić wszystko, co w jego mocy, co mu rozum podpowiada. Ale jednocześnie, całkowicie zaufać Bogu i powierzyć się Bożej Opatrzności – mówi portalowi DoRzeczy.pl o. Jan Maria Szewek.

To był wyjątkowy Wielki Post, wyjątkowe Triduum Paschalne. W trakcie postu pojawiły się teorie, według których pandemia to kara Boga za grzechy ludzi. Niektórzy łączą to z ubiegłorocznym pożarem katedry Notre Dame w Paryżu. Opinie te spotkały się jednak z kontrargumentem, że takie mówienie o karze to nadużycie. Jak ojciec ocenia te dyskusje?

O. Jan Maria Szewek: Ja przyjmuję dzień, jaki Bóg nam daje, bo Pan Bóg jest jedynie źródłem dobra. Nie zsyła na nas zła, jedynie może je dopuścić, tak jak i cierpienie. Sam tego cierpienia doświadczył, doświadczyła tego Maryja i święci. Doświadczamy my wszyscy. Ważne jest, abyśmy wszyscy potrafili zawierzyć i zaufać Panu Bogu. Przede wszystkim człowiek wierzący wie, że jest stworzony na obraz i podobieństwo Boże. To podobieństwo polega na tym, że mamy rozum i wolną wolę. Moje podejście jest następujące: człowiek powinien robić wszystko, co w jego mocy, co mu rozum podpowiada, ale jednocześnie, całkowicie zaufać Bogu i powierzyć się Bożej Opatrzności. Ażeby go prowadziła i czuwała nad nim. Powinno być to zachowanie racjonalne, ale też pełne wiary w Bożą Opatrzność. Tak zawsze podchodzę do życia, tak sam postępuję w dobie pandemii.

Ale jest się czego obawiać?

Oczywiście, należy jednak podejmować wszelkie możliwe środki ostrożności. Boga nie można kusić, nie można Go wystawiać na próbę, ale też we wszystkim należy zachować ufność, spokój wewnętrzny, wiarę. To wszystko jest czymś, co nas przerasta i na co nie mamy większego wpływu. To jest postępowanie chrześcijańskie, katolickie.

Większość z nas msze święte musi wysłuchać w domu, w radiu. Jak przeżyć takie Msze święte, by uczestniczyć w nich, a nie być jedynie wiernym słuchaczem i widzem?

Pamiętajmy, że msze radiowe zostały wprowadzone jako rozwiązanie dla ludzi chorych, przykutych do łóżek. Względnie osób na służbie, sprawujących zawód służebny – nie mogący w niedzielnej Mszy uczestniczyć osobiście. Lekarzy, pielęgniarek, policjantów, wojskowych. Dziś, pandemia spełnia te warunki. Msza radiowa jest dla ludzi chorych, ale też przebywających w kwarantannie, nie mogących – z uwagi na obostrzenia, ograniczenie uczestnictwa do pięciu osób – uczestniczyć we Mszy świętej.

Jak taką Mszę świętą przeżyć?

Należy przeżyć ją godnie, a więc tak, jakbyśmy byli w kościele. Należy posprzątać miejsce, na przykład stół, na którym stać będzie nasz odbiornik radiowy, przy którym będziemy siedzieć. Ubrać się jak do świątyni. Zapalić świecę. Stworzyć odpowiednią, świąteczną atmosferę. Wyciszyć to, co jest niepotrzebne i zbędne. Wykonywać wszelkie gesty liturgiczne. Na koniec przyjąć komunię duchową, Boże błogosławieństwo. Na pewno to czas trudny. Gdy tęsknimy za obecnością w Kościele. To można porównać do sytuacji, jak małżonkowie są rozdzieleni. Tęsknota jest straszna. Kiedyś pandemia się skończy i będziemy mogli wrócić do naszych świątyń, przy okazji doceniając to, czego dziś jesteśmy pozbawieni.

Wspomniał Ojciec o komunii duchowej. Jest jednak kwestia spowiedzi. I tu na przykład osoby z grup ryzyka, kwarantanny, czy chore, są takiej spowiedzi pozbawione.

To jest tak – jeżeli ktoś nie ma grzechów ciężkich, to powinien spowiedź odłożyć na czas po pandemii. Jeśli ktoś ma grzechy ciężkie, a nie może się wyspowiadać osobiście, wtedy Kościół daje możliwość aktu żalu doskonałego. Polega to na tym, że przygotowujemy się jak do normalnej spowiedzi. Przeprowadzamy szczegółowy rachunek sumienia, przeglądamy się w przykazaniach Bożych i kościelnych, przepraszamy Boga za to, że go obraziliśmy, że spowodowaliśmy jego ból, cierpienie, że byliśmy powodem Jego śmierci, że zlekceważyliśmy Go, choć On nas obdarzył dobrem i talentami. Powinniśmy wyznać wiarę w Niego i miłość. Pokazać, że Go kochamy i mu ufamy. Powinniśmy też zadeklarować Panu Bogu, że przy pierwszej możliwej okazji, gdy pandemia minie, udamy się do konfesjonału i przystąpimy do sakramentalnej spowiedzi. Robimy postanowienie poprawy. Staramy się zadośćuczynić Mu i bliźnim.

Czy jednak taki akt żalu doskonałego spełnia już warunek spowiedzi?

W oczach Bożych jesteśmy usprawiedliwieni. Bóg patrzy na nasze serce, na nasze intencje. I to Bóg najlepiej nas zna. Natomiast, jeśli ktoś ma możliwość i chęć skorzystania z sakramentu spowiedzi indywidualnej, to jest taka szansa, jednak każda diecezja ma swoje regulacje.

Kościół zakazuje spowiedzi przez komunikatory internetowe czy przez telefon. O ile zrozumiałe jest, że nie może być takiej spowiedzi spontanicznej – jeżeli ktoś sobie po prostu zadzwoni do parafii, bo to byłby żart z sakramentu, ale dlaczego nie może być spowiedzi telefonicznej w sytuacji, gdy na przykład spowiednik i wierny dobrze się znają i jeden drugiemu chce wyznać grzechy?

Nasza rozmowa może zostać podsłuchana, a tajemnica spowiedzi jest rzeczą świętą. Nie wolno jej łamać. Kapłan, który by się tego dopuścił, ściąga na siebie karę ekskomuniki. Dlatego też spowiedź przez komunikatory, urządzenia techniczne nie jest dozwolona.

Czytaj też:
Ks. Isakowicz-Zaleski o Kościele w czasie pandemii: Struktury zawiodły, sprawdzają się wierni
Czytaj też:
Apel Episkopatu przed Wielkanocą: Tym dajemy wyraz chrześcijańskiej miłości bliźniego

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także