Nakaz zakrywania twarzy – absurdalny maksymalizm

Nakaz zakrywania twarzy – absurdalny maksymalizm

Dodano: 
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Łukasz Gągulski
Z nakazem zakrywania twarzy jest to samo, co z innymi pomysłami rządzących na czas epidemii: musi być w wersji maksymalistycznej – i w dużej mierze bez sensu. Nakaz ma być podobno znowelizowany, ale już się boję, że to będzie nowelizacja niewiele wnosząca.

Tym, którzy twierdzą, że analizowanie i kwestionowanie rządowych rozporządzeń to „zawracanie d…” i „czepialstwo”, przypominam: nie jest żadną cnotą bezmyślna akceptacja wszystkich pomysłów rządzących. Zwłaszcza, że policja nie umie wypracować spójnej ich interpretacji, panuje pełna uznaniowość funkcjonariuszy, więc możemy oczywiście liczyć na ich zdrowy rozsądek (z którym, jak ostatnio widać, w policji krucho), ale to nie tak powinno wyglądać. Przepisy wykonawcze – a takim jest rozporządzenie – powinny być z zasady precyzyjne i jasne. Tu nie są.

W obecnej postaci rozporządzenie Rady Ministrów z 10 kwietnia nakazuje od czwartku zakrywanie nosa i ust przez cały czas przebywania „poza adresem miejscem zamieszkania lub stałego pobytu”. To rodzi bardzo liczne wątpliwości, które – wbrew twierdzeniom tych, którzy gotowi są zaakceptować każdy pomysł rządzących – nie są ani wydumane, ani wzięte z sufitu. Szczególnie, że możemy założyć, iż obowiązek „maseczkowy” będzie utrzymany dłużej niż ścisłe restrykcje, zatem trzeba go będzie zaadaptować do warunków zbliżonych do normalnych. A tego – przy obecnych zapisach – zrobić się po prostu nie da. Oto wątpliwości – w punktach.

1. W rozporządzeniu nie pojawia się żadna granica wieku, od której trzeba się do niego stosować. Czy to oznacza, że zakryte usta i nos mają mieć też dzieci, dla których nie ma maseczek w odpowiednich rozmiarach, a nawet niemowlaki? Jak ustawodawca wyobraża sobie, że małe dziecko wytrzyma z zakrytą twarzą?

2. Z obecnej treści rozporządzenia wynika, że zakrywanie twarzy obowiązuje także w prywatnym samochodzie. Proponuję, żeby ktoś z autorów rozporządzenia założył okulary razem z maseczką i spróbował prowadzić auto. Gwarantuję, że szybko zatrzyma się na płocie czy w rowie, bo w takiej konfiguracji okulary niemiłosiernie parują. Zaś sens zakrywania twarzy we własnym aucie jest żaden.

3. Rozporządzenie w obecnej postaci oznaczałoby, że mamy mieć zakrytą twarz w czasie wizyty u rodziców, rodzeństwa, a nawet podczas pobytu we własnym pokoju w jakiejkolwiek kwaterze poza miejscem zamieszkania lub stałego pobytu (np. w hotelu – gdy już znów hotele będą czynne). Teoretycznie powinniśmy mieć zakryte usta także podczas jedzenia czegokolwiek na powietrzu, a także podczas samotnej wycieczki w odludnym miejscu. Jak można wypuścić równie absurdalny, niedopracowany przepis?

4. Ze skuteczności maseczek żartował jeszcze kilka tygodni temu sam minister Szumowski. Co się zmieniło? Z licznych wypowiedzi lekarzy wiemy, że u zdrowej osoby maseczka może wywołać fatalne skutki, zwłaszcza noszona zbyt długo. Tymczasem z rozporządzenia wynika, że należy ją mieć na sobie przez cały dzień – np. w miejscu pracy. W praktyce oznacza to, że trzeba by mieć pod ręką co najmniej cztery, pięć maseczek i wymieniać je co najmniej co kilka godzin, żeby nie zawilgotniały i nie stały się miejscem rozmnażania zarazków. A to robi się już droga impreza. Państwo nałożyło na obywateli obowiązek, zarazem nie dostarczając im żadnych środków jego realizacji.

5. Po co nosić maseczkę przez wiele godzin, jeśli ktoś pracuje w oddaleniu od innych – np. w biurze, gdzie ma samodzielny gabinet?

6. Co z osobami, u których z różnych powodów zakrywanie nosa i ust wywoła natychmiastowe problemy z oddychaniem? Istnieje wyjątek medyczny od obowiązku zapinania pasów bezpieczeństwa w samochodzie. Dlaczego nic takiego nie zawarto w rozporządzeniu z 10 kwietnia?

Zupełnie niezrozumiałe wydaje się ustanowienie obowiązku zakrywania twarzy w skrajnej, niepraktycznej, maksymalistycznej postaci, dającej znów pole do popisu nadgorliwym policjantom, zamiast w postaci rozsądnej: nakaz zakrywania twarzy tam, gdzie nie da się zachować odpowiedniego odstępu od innych (w budynkach użyteczności publicznej, w publicznym transporcie), a w pozostałych przypadkach – czytelne i zrozumiałe rekomendacje. Dlaczego Polaków znów potraktowano jak bezmyślne stado, które trzeba poddawać tresurze?

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także