Waszczykowski pytany o powód rozstania z rządem, stwierdził, że "z takich samych powodów jak premier Beata Szydło, Antoni Macierewicz, Jan Szyszko, Konstanty Radziwiłł i tak dalej". – Partia uznała, że z jakiegoś powodu trzeba wymienić jedną trzecią rządu, w tym premiera oraz najistotniejszych ministrów z punktu widzenia bezpieczeństwa. Uznano, że wykonaliśmy swoje zadanie i trzeba iść inną drogą. Obrać łagodniejszy punkt wobec Unii Europejskiej – mówił.
Na uwagę, że rekonstrukcja nastąpiła u szczytu popularności rządu Beaty Szydło, Waszczykowski stwierdził, że "od Watykanu po Waszyngton i Vancouver nikt tego nie zrozumiał".
– Ani za granicą, ani w Polsce. Dlaczego rząd mający takie sukcesy w latach 2016–2017 został tak drastycznie zrekonstruowany. Zrobiliśmy później fantastyczny wynik w wyborach do Parlamentu Europejskiego, mandaty zdobyło 27 ministrów. Sam zrobiłem doskonały wynik, głosowało na mnie ok. 170 tys. osób. I to w bardzo niechętnej PiS Łodzi – stwierdził.
Na sugestię, że teraz w Parlamencie Europejskim nie może narzekać na uposażenie i spokój, europoseł stwierdził, że wcale nie ma tam "takich apanaży".
– Jest spokojniej, oczywiście. Nie wynika to jednak z pieniędzy, które zarabiają europosłowie. Jeśli pan pensję podzieli na trzy: trzeba żyć w Polsce, w Brukseli, co miesiąc dojeżdżać na tydzień do Strasburga, zapewnić sobie mieszkanie, hotel i przeżyć... Tu nie żyje się z cenami z Biedronki, bo Belgia i Francja to najdroższe kraje Europy. W tej sytuacji pensja się kurczy, wcale nie ma tu takich apanaży. Zarobków w wysokości 30 tys. zł za granicą nie można porównać do 6 tys. zł posła w Polsce – ocenił.
Czytaj też:
PiS liderem nawet bez koalicjantów. Ciekawy sondażCzytaj też:
Duży spadek zakażeń w Polsce. Zaskakująca deklaracja rzecznika rządu