Trwa Kongres Kobiet. Magadalena Środa zauważa przy tej okazji, że czas najwyższy, aby to kobiety zaczęły mieć decydujący wpływ na polską politykę.
– Spójrz na kraje, w których rządzą kobiety, jak dobrze radzą sobie z pandemią, ze sprawami socjalnymi, jak inną postać przybiera tam polityka. Kobiety opierają swoją działalność na współpracy, trosce o dobro wspólne, mają znacznie mniejszy poziom narcyzmu, egoizmu, potrzeby konkurowania o przywództwo. Będziemy na Kongresie debatować o tym, czym zastąpić stary patriarchalny paradygmat. Bo zastąpić go czymś trzeba: jak długo jeszcze mam oglądać samcze rozgrywki między nieukojonymi narcyzami… – ocenia w rozmowie z dodatkiem do "GW".
Jej zdaniem trzeba z kończyć z "prymitywnym modelem polityki", który odrzuca kobiecość: – Tusk czy Schetyna? Miller czy Kwaśniewski? Kto górą, kto będzie sprytniejszy, kogo szybciej kupią media. W tym modelu kobiety rzeczywiście się nie mieszczą, czego dowodem była Małgorzata Kidawa-Błońska. Trafiła nie tyle na szklany sufit, co na epokę kamienia łupanego, dlatego właśnie wszyscy tak się dziwili jej kulturze osobistej.
Magdalena Środa krytykuje "radykalizm" obecnej władzy. Jako wrogów nowoczesności wskazuje Kościół, Ordo Iuris i o. Rydzyka. – Codziennie czuję się dosłownie gwałcona zalewem kłamstw i bzdur, które produkują władza i jej pupile: TVP, Kościół, Ordo Iuris, Rydzyk. Ta przemoc jest wymierzona w słabych, dyskryminowanych. Czy mniejszości LGBT mają pokornie dać się niszczyć i dostojnie przegrywać z omnipotentną władzą? Czy kobiety mają cicho znosić dyskryminację i systematyczne odbieranie im praw do bezpieczeństwa, integralności cielesnej, autonomii? Przed ruchem kobiecym stoi pytanie, jakie nowe metody przyjąć, żeby być skutecznym – skarży się feministka.
Czytaj też:
Kontrowersyjna ustawa wraca do Sejmu. Tym razem koalicjanci się dogadają?Czytaj też:
Z Kościołem nie chcemy mieć nic wspólnego. Ale biada, jak nam sutannowi czegoś odmówią