Bogusław Linda, który w "Powidokach" Andrzeja Wajdy wcielił się w główną rolę malarza Władysława Strzemińskiego przyznał, że wątpliwości co do filmu miał od początku.
– Wiedziałem, że scenariusz jest trochę... słaby i wiedziałem, że jeżeli źle zagram, to wszyscy powiedzą, że zepsułem Andrzejowi Wajdzie film – stwierdził. Aktor poszedł jednak dalej w swojej krytyce i podkreślił, że scenariusz był wręcz "ch**owy". Jak tłumaczył, o pomoc zwrócono się wówczas do kilku scenarzystów, w tym Władysława Pasikowskiego. – No i oni pisali jakby inne historie. Dostaliśmy ze trzy scenariusze. One nie miały jednej rzeczy – beznadziei. To, co ja pamiętam z głębi dzieciństwa, taką totalną beznadzieję. Pomyślałem sobie, że jeżeli to się da przenieść, tylko to, to już tak jakby będzie coś w tym filmie – mówi aktor.
Na uwagę dziennikarza, że dla wielu ludzi Hollywood film ten jest postrzegany jako ostatnie dzieło wielkiego mistrza, aktor stwierdził: "Wiesz co... Dla mnie to znaczy to, że ja jakby muszę jeździć, ponieważ Andrzej nie żyje, i ja muszę za niego jeździć po ku*wa, całym je*anym świecie i świecić ryjem we wszystkich miejscach".
Obejrzyj wywiad: