Odszedł ojciec multi-kulti. Jego spuścizna trwa
  • Wojciech GolonkaAutor:Wojciech Golonka

Odszedł ojciec multi-kulti. Jego spuścizna trwa

Dodano: 102
Zmarły były prezydent Francji – Valery Giscard d’Estaing
Zmarły były prezydent Francji – Valery Giscard d’Estaing Źródło: PAP / Marcin Obara
2 grudnia br. zmarł Valéry Giscard d’Estaing, prezydent Francji w latach 1974-1981 r.

Po jego śmierci francuskie media wpadły w stan republikańskiej gloryfikacji, powielając atmosferę, która zapanowała we Francji po śmierci Jacquesa Chiraca we wrześniu ub.r. O zmarłych prezydentach mówi się tylko dobrze, naciągając, jeśli trzeba, rzeczywistość. W przypadku Giscarda nie doszło jednak do apoteozy w postaci pogrzebu narodowego, którego nie życzył sobie ani on, ani jego rodzina. Szkoda – na pogrzebie Chiraca arcybiskup Paryża Michel Aupetit dokonał jego quasi kanonizacji i byłoby ciekawe, w jaki sposób do Olimpu zaliczy tym razem ojca francuskiego prawa aborcyjnego.

Prawicowa rewolucja

Prawo aborcyjne nie było jedynym paradoksem prezydentury Giscarda, który w 1974 r. został wybrany na siedmioletnią kadencję, pokonując lewicowego François Mitteranda. Tenże z kolei odegrał się w wyborach w 1981 r., m.in. dlatego, że elektorat katolicki odsunął się od Giscarda za jego rewolucyjne ustawy, przepchnięte jeszcze w pierwszej części jego prezydentury (trzeba pamiętać, że we Francji od 1958 r. – a więc od początku V Republiki – panuje bardzo mocny ustrój prezydencki). W 1976 r. rząd Giscarda wprowadził prawo aborcyjne nazwane nazwiskiem minister ds. zdrowia Simone Veil, a rok wcześniej poluzowano z kolei prawo rozwodowe. Z dzisiejszego punktu widzenia, gdy pojęcia „małżeństwa” i „rodziny” ulegają o wiele bardziej zaawansowanym akrobacjom, już sama ówczesna reforma rozwodu może wydawać się archaizmem, ale dość powiedzieć, że Giscard wprowadził możliwość rozwodu za obopólnym porozumieniem, znosząc dotychczasowe, o wiele ostrzejsze warunki rozwodowe.

Jest jeszcze trzecia reforma Giscarda, która w ostatecznym rozrachunku łączy się z dwiema poprzednimi, o czym za chwilę. W 1976 r. prezydent wprowadził prawo łączenia rodzin imigrantów zarobkowych, co polegało na tym, że mający pozwolenie na pracę obcokrajowiec mógł sprowadzić do Francji swoją żonę i dzieci. W ostateczności spowodowało to nie tylko boom imigracyjny z krajów Afryki Północnej, ale bardzo szybko zaczęto sprowadzaną rodzinę rozumieć w sposób klanowy, uwzględniając rodzeństwo, kuzynów (tych bliższych i tych dalszych), ciotki, wujków, dziadków, z dodatkowymi żonami włącznie (co przecież u Mahometan się zdarza). Prawdą jest, że tzw. multi-kulti stało się we Francji powszechne dopiero za rządów Mitteranda i Chiraca, jednakże z punktu widzenia historii nie ma wątpliwości, że to Giscard dokonał przełomu we francuskiej polityce imigracyjnej. Co więcej, gdy spojrzymy na dzisiejsze statystyki, roczna imigracja do Francji rzędu 200 tysięcy osób odpowiada mniej więcej rocznej ilości wykonywanych we Francji aborcji (ok. 230 tys., w latach 1990-2000 zabito legalnie we Francji ponad sześć milionów nienarodzonych). Sama zaś trwałość francuskich rodzin pozostawia wiele do życzenia, skoro praktycznie co drugie małżeństwo się rozwodzi.

Matura dla wszystkich

W 1975 r. Giscard dokonał także ujednolicenia ówczesnych gimnazjów poprzez likwidację daleko idących możliwości wczesnej reorientacji uczniów w kierunku kształcenia zawodowego. W praktyce oznaczało to obniżenie jakości nauczania, a na dłuższą metę doprowadziło do zupełnej dewaluacji francuskiej matury, przyznawanej na podstawie krzywej Gaussa, a nie rzeczywistych wyników, dzięki czemu rząd może chwalić się, że wzrasta odsetek zdanych matur.

Pewne reformy potrzebują czasu, aby przynieść swe dalekosiężne skutki, ale śmierć 94-letniego Giscarda przeszło pół wieku po tychże reformach sprawiła, że o tych pierwotnych przyczynach powszechnie we Francji przypomniano, zazwyczaj w dobrym świetle, charakteryzując je jako modernizację państwa. Sam Giscard, przegrawszy walkę o reelekcję z Mitterandem, przerzucił się na modernizowanie Europy w tym samym duchu, zostając wpierw europarlamentarzystą, a następnie pracując nad projektem konstytucji jednego państwa europejskiego. Europejczycy wprawdzie projekt ten odrzucili, jednak należy przypomnieć, że Giscard kategorycznie odmawiał uczynienia w konstytucji odwołania do chrześcijańskich korzeni naszego kontynentu, mimo nawet osobistej prośby ze strony Jana Pawła II.

Gdy milczą straże

Warto na koniec wspomnieć, że ostatni hamulec natury moralnej, w postaci władzy kościelnej, którą w teorii Giscard jako katolik uznawał, okazał się w jego przypadku bierny. Poza chwalebnymi wyjątkami od dziesięcioleci francuski episkopat czuje się w obowiązku do grzecznej potulności wobec władz Republiki, niezależnie jak bardzo podważają one prawo Boże, czy nawet samo prawo naturalne. Tak też było w przypadku Giscarda, który mimo, że nigdy nie wyraził publicznej skruchy z powodu prawa aborcyjnego i jego skutków, nie tylko załapał się na katolicki pogrzeb, ale temuż przewodniczył uroczyście bp Jean-Pierre Batut, ordynariusz Blois. Jak widać, spuścizna Giscarda trwa we Francji niczym niepokojona.

Czytaj też:
Müller: Nie spodziewałbym się przed świętami obostrzeń dot. przemieszczania się
Czytaj też:
Emocjonalne słowa Wałęsy. Chodzi o syna polityka

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także