W skierniewickiej pracowni Ireneusza Rolewskiego, 27-letniego malarza, siadamy w cieniu, a może raczej blasku "Bitwy pod Grunwaldem", którą pięć lat temu zaczął kopiować z Matejkowskiego oryginału. Obraz naciągnięty na krosno specjalnej konstrukcji autorstwa samego malarza onieśmiela swoją wielkością. Jest o 3,17 proc. większy niż pierwowzór, jego wysokość przekracza 10 metrów. Kiedy podejdzie się bardzo blisko obrazu, z oczu traci się centralną postać księcia Witolda w purpurze. Można za to przyjrzeć się pociągnięciom pędzla. Malarz obraz wykańcza przy użyciu bardzo cieniutkich pędzelków. Piętrzą się one na stoliku pod ścianą pracowni w towarzystwie palet malarskich i puszek z farbami. Aby dopieścić górne części obrazu, niezbędne jest rusztowanie, na które malarz musi wciągać także dodatkowe oświetlenie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.