DoRzeczy.pl: Co pozostawił nam, wiernym oraz całemu Kościołowi katolickiemu papież Franciszek?
Krystian Kratiuk: Kiedy słucham mediów liberalnych i lewicowych, a nawet tych prawicowych, ale świeckich, bardzo często słyszę, że papież Franciszek pozostawił po sobie przesłanie pokoju i czułości. Natomiast, jako że przez te dwanaście lat pontyfikatu starałem się dosyć wnikliwie i na bieżąco ten pontyfikat analizować i rozumieć, bo był to pontyfikat zagadkowy pod wieloma względami, pełen sprzeczności i kontrowersji, to wydaje mi się, że papież Franciszek pozostawia po sobie wielki chaos, mówiąc delikatnie. Chaos doktrynalny, ponieważ przed wyborem Jorge Bergoglio na Stolicę Piotrową wiedzieliśmy, że Jezus Chrystus jest jedynym Zbawicielem człowieka, jedynym Zbawicielem świata. Dziś, po dwunastu latach, katolicy nie mają już takiego przekonania, ponieważ papież kilkukrotnie podpisał się pod dokumentami, które sugerowały coś zupełnie innego. Do tej pory wiedzieliśmy, że nauki moralne Kościoła są niezmienne. Po dwunastu latach słyszymy, że może być zupełnie inaczej. Mógłbym wymienić dziesiątki tego typu wypowiedzi, encyklik, adhortacji i innych dokumentów papieża Franciszka, po których pozostało to, co włoscy kapłani, z którymi wielokrotnie rozmawiałem, określają słowem: confusione, czyli zamieszanie. Myślę, że papież Franciszek zostanie zapamiętany jako twórca ogromnego zamieszania w Kościele. Co Pan Bóg zechce z tego wyprowadzić, a wiemy, że potrafi pisać prosto po krzywych liniach, pokaże dopiero przyszłość.
Za mojego życia pamiętam odejście dwóch papieży: Jana Pawła II i Benedykta XVI. Po raz pierwszy mierzę się jednak z tym, że pontyfikat Ojca Świętego oceniany jest tak negatywnie. To jednak pewien fenomen.
To rzeczywiście fenomen. Z jednej strony pontyfikat jest dość ciepło oceniany przez media liberalne, które podkreślają, że papież był tolerancyjny. Mówił ciepło o osobach homoseksualnych, o grzesznikach, ale przecież ciepłe słowa o grzesznikach są w Kościele czymś normalnym. Wszyscy jesteśmy grzesznikami, więc każde słowo miłosierdzia jest naturalne i zrozumiałe. Z drugiej strony, te same media liberalne, mniej więcej w połowie trwania tego pontyfikatu, po sześciu-siedmiu latach, zaczęły się papieżem bardzo rozczarowywać. Rewolucja, którą zapowiadał na początku i którą liberalne media oraz liberalni kardynałowie mu sugerowali, nie została doprowadzona do końca. Wciąż nie ma kobiet-kapłanek, wciąż nie ma małżeństw homoseksualnych. Papież Franciszek wielokrotnie potępiał aborcję, a nawet ideologię gender i to słowami, których nie używał żaden z jego poprzedników. Te media nie mogą więc go jednoznacznie pochwalić.
Polskie media dodatkowo pamiętają jego odmienne stanowisko geopolityczne w sprawie wojny na Ukrainie, inne niż dominujące nad Wisłą. Po raz pierwszy w naszym życiu żegnamy papieża, którego pontyfikat pozostawił katolików w głębokim zamieszaniu. Katolicy nie wiedzieli, co o nim sądzić. Musieli konfrontować słowa Ojca Świętego z nauczaniem Kościoła, bo często się one rozmijały. Wiele gestów papieża Franciszka trzeba było tłumaczyć, apelując, byśmy go zrozumieli. Nie jestem przekonany, czy poprzednie pontyfikaty przyzwyczaiły nas do sytuacji, w której to wierni mają się starać zrozumieć ojca. Ojciec, a papież pełni taką właśnie funkcję wobec nas wszystkich, raczej ma nam wskazywać drogę, a nie wprowadzać niepewność. Kierunek w Kościele zawsze był jeden – Jezus Chrystus. A tu, od czasu do czasu, wyglądało to inaczej. I w tych szczególnych dniach, kiedy papież jeszcze nie spoczął w grobie, staram się o tym mówić dość delikatnie.
Z drugiej strony to był pierwszy Ojciec Święty, który rządził Kościołem w dobie tak wysoko rozwiniętych mediów społecznościowych. I na początku to działało na jego korzyść. Powstawały rolki, posty i wszystko wyglądało dobrze. Jednak później, gdy rosły duchowe oczekiwania wobec przywódcy Kościoła, media społecznościowe już tego nie udźwignęły. Wielu katolików oczekiwało konkretów i ich nie dostawało. Nie wiemy, jakie byłyby pontyfikaty Jana Pawła II czy Benedykta XVI, gdyby funkcjonowały w epoce social mediów.
Jak najbardziej. Papież Franciszek został wybrany w 2013 roku, a dosłownie kilka lat wcześniej: dwa, trzy lata, pojawiły się smartfony i rozpoczął się rozwój mediów społecznościowych. To bardzo trafne spostrzeżenie. Papież Franciszek prawdopodobnie zupełnie bezwiednie wykorzystywał media społecznościowe na początku swojego pontyfikatu. Jednak ta bezpośredniość miała dwie strony: z jednej strony był odbiorca, z drugiej sam papież, który nie ma co ukrywać u podstaw swojej wizji miał zamiar zdekonstruować dotychczasowy model papiestwa. Nie chciał być postrzegany jako monarcha czy władca. Nie chciał być utożsamiany z Wikariuszem Chrystusa na ziemi. W jednym z dokumentów zrezygnował wręcz z tej tytulatury. Częściej mówił o sobie jako o biskupie Rzymu, nie jako o papieżu. Nie założył też papieskich szat po wyborze, mówiąc, że „karnawał się skończył” – jakby Benedykt XVI czy Jan Paweł II byli ludźmi ceniącymi przepych. Myślę, że mało kto w naszym kraju uwierzyłby w taki przekaz.
Papież Franciszek, chcąc zdekonstruować papiestwo, w pewnym sensie sam stał się ofiarą przemian na świecie. Przemian w przekazie. Każde jego słowo, gest, spojrzenie można było komentować w social mediach tak samo, jak komentarze o Trumpie, Tusku czy Dudzie. To sprawiło, że urząd papieski stracił na wyjątkowości. Papieżowi Franciszkowi to, zdaje się, odpowiadało. Ale dziś wchodzimy w okres sedewakancji czyli braku papieża, w momencie, kiedy w internecie już formują się frakcje popierające poszczególnych kardynałów. Z jednej strony mamy zwolenników kard. Saraha, z drugiej kard. Cuppiego, dalej kard. Marxa. Niektórzy marzą o Piusie XIII, inni o Franciszku II i dosłownie „naparzają się” w komentarzach. To wygląda przerażająco. Mam jednak nadzieję, że kardynałowie będą na tyle rozsądni, a Duch Święty na tyle obecny i słuchany, że nad tym wszystkim zapanują. Bo rzeczywiście to był pierwszy pontyfikat ery mediów społecznościowych i przed nami pierwsze konklawe w tej samej epoce.
Czytaj też:
Ks. prof. Bortkiewicz: Franciszek pozostawił po sobie zmieniony obraz KościołaCzytaj też:
Będą wspierać kamerlinga. Polski kardynał wybrany w losowaniu
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.