W ostatnich tygodniach namnożyło się w Polsce bardzo ostrych wypowiedzi wymierzonych przeciw katolikom tradycjonalistycznym. Przyczyny tego stanu rzeczy są różne – nierzadko jest tak, że adherenci ruchu tradycyjnego sami proszą się o medialny „łomot”, wypowiadając się nazbyt buńczucznie czy wykazując się dość mizerną kompetencją, zwłaszcza wobec formułowanych przez siebie roszczeń do posiadania „prawdy”. Celują w tym zwłaszcza internetowi komentatorzy, którzy na lewo i prawo zarzucają „herezję” i „modernizm”, ale rzadko kiedy potrafią to przekonująco udowodnić, poza zacytowaniem całkowicie wyrwanego z kontekstu dokumentu papieskiego sprzed 100 czy 200 lat – oczywiście w tłumaczeniu, bo łaciny nie znają.
Brutalne inwektywy
Zapiekłość i brak wykształcenia jest problemem, ale przecież to tylko margines. Wśród tradycjonalistów nie brakuje ludzi oczytanych, potrafiących argumentować na rzecz swojej wizji Kościoła, a przede wszystkim – i na tym chciałbym się skupić – naprawdę zaangażowanych w to, by upominać tych, których postrzegają jako błądzących.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
