U nas… no cóż, można się co roku łudzić, że tym razem będzie inaczej, że może ten małomiasteczkowy mental się zmieni, no ale też niestety jak co roku okazuje się, iż Wigilia musi mieć charakter religijny, słownictwo wokół tego okresu roku jest nacechowane skrajnie jednostronnie i z brakiem poszanowania dla mniejszości, a stoły jak zawsze uginają się pod ciężarem potraw, w których dominują zabite osobozwierzęta i majonez.
No, ale po kolei. Z jednej strony jechaliśmy do niewielkiego ośrodka na spotkanie z osobami płodzącymi i dalszą rodziną z nadzieją, iż może dwa lata rządów świeckich i postępowych sprawiły, iż nawet w niewielkich ośrodkach przez jakąś osmozę czy inne tajemnicze zjawiska zostały przyswojone normy cywilizowanego świeckiego państwa.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
