"Nikt niczego w tej sprawie nie będzie nam narzucał!” – wiedzą państwo, kto skomentował tymi słowami wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej nakazujący Polsce uznawanie zawartych na terenie UE „małżeństw” homoseksualnych? Jakiś pisowiec, konfederata, braunista? Owszem, ci także wypowiadali się w tym duchu, ale powyższe słowa wypowiedział publicznie, do kamer, Donald Tusk. I dodał, że „chce uspokoić” wszystkich, bo „w tej kwestii nie jest tak, żeby Unia Europejska mogła nam cokolwiek nakazać”.
Można by pomyśleć, że w myśleniu premiera o naszych wzajemnych stosunkach z UE nastąpił jakiś kopernikański przełom. Przecież dotychczas cały jego przekaz był diametralnie przeciwny: wyroki TSUE muszą być na terenie Polski wykonywane, bo tak wynika z orzeczeń TSUE (ta konstrukcja prawna może brzmi absurdalnie, ale jest oficjalnym stanowiskiem UE zawartym w licznych wypowiedziach komisarzy europejskich i dokumentach Komisji Europejskiej: organy unijne same określają swoje kompetencje, nie muszą szukać do tego podstaw w konstytuujących Wspólnotę traktatach).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

