Aktorka odniosła się do "afery szczepionkowej". Chodzi o zaszczepienie przeciw COVID-19 grupy 18 aktorów, artystów i polityków, którzy szczepionkę otrzymali poza kolejnością, z puli Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Trwa "etap zero" Narodowego Programu Szczepień, w którym szczepieni powinni być medycy.
– Przyszliśmy na próbę 29-tego rano do teatru. Ktoś, rozumiem z tej przychodni zadzwonił, że jest kłopot, że jest otworzona szczepionka, że jest pusto, ja nie wiem, nie chcę wnikać w to, jak to było organizowane i czy możemy przyjechać się zaszczepić. Byłam na próbie (…) z kolegami aktorami-seniorami i stwierdziliśmy, że jedziemy. Poproszono nas, żebyśmy wypełnili formularze i żebyśmy wypełnili absolutnie RODO, bo ta lista musi pójść do ministerstwa – tłumaczy Krystyna Janda.
Artystka przyznała, że to kontaktowała się ws. konkentych osób z rekotorem WUM: – Ja konkretnie podawałam prof. Gaciongowi listę kolegów, którzy zgodzili się być ambasadorami szczepień. Tak, prof. Gaciong znał tę listę. Z Fundacji to było 8 osób, ale wiem, że ta lista jest dłuższa, plany były szersze jeśli chodzi o promocję.
– Myślę, że wszystko wynika z jakiegoś bałaganu organizacyjnego. Najpierw z nami rozmawiano na temat promocji szczepień i myśmy się, wielu aktorów-seniorów zgodziło się na tę promocję. Mieliśmy być szczepieni po medykach. Powiedziano nam, że prawdopodobnie gdzieś koło połowy lutego będziemy my szczepieni, seniorzy – ocenia Krystyna Janda.
Czytaj też:
Arłukowicz: Protestuję przeciwko atmosferze nagonki, która tworzy się w PolsceCzytaj też:
Pokłosie "afery szczepionkowej". Odwołano prezes Centrum Medycznego WUM