Pytany w Polsat News o kwestię reakcji jego i podległych mu służb na zanieczyszczenie rzeki, wojewoda stwierdził, że "z ręką na sercu mogę powiedzieć, że nie mam sobie nic do zarzucenia". – Pod względem zarówno merytorycznym, jak i formalnym – dodał.
Dopytywany, czy nie powinien poinformować premiera wcześniej, powiedział, że na Dolnym Śląsku problem miał mniejszą skalę. – Nie mieliśmy wtedy żadnej wiedzy, że sprawa jest dużo szersza, bo na dolnośląskim odcinku Odry nic szczególnego się nie działo – ocenił.
Będą rekompensaty za straty
Obremski zapowiedział, że osoby i przedsiębiorstwa, które poniosły straty w wyniku śnięcia ryb na Odrze, otrzymają rekompensaty. Jak tłumaczył, odpowiednie rozwiązanie przygotowywane są w resorcie finansów i Ministerstwie Klimatu i Środowiska.
Według niego odszkodowania będą przypominać postępowanie odszkodowawcze w przypadku podtopień. Dodał, że spodziewa się, iż "konkrety" w tej sprawie zostaną przedstawione w pierwszej połowie tego tygodnia.
Zatruta Odra. Jaka była przyczyna katastrofy?
W czwartek minister klimatu Anna Moskwa informowała, że wyniki badań ekspertów z Instytutu Rybactwa Śródlądowego w Olsztynie wskazały obecność w wodzie z Odry mikroorganizmów – złotych alg. Ich zakwit może spowodować pojawianie się toksyn zabijających ryby i małże, ale nie są one szkodliwe dla człowieka.
W ocenie Polskiego Związku Wędkarskiego, w sprawie Odry zawiodły instytucje państwa odpowiedzialne za wody śródlądowe, które pomimo licznych alarmów, włączyły się w kryzys zdecydowanie za późno. "To członkowie PZW i ochotnicy wybrali z rzeki 10 ton martwych ryb i tylko dzięki wędkarzom nie doszło do jeszcze większej katastrofy ekologicznej" – czytamy w oświadczeniu PZW.
12 sierpnia w związku z sytuacją na Odrze nastąpiły pierwsze dymisje. Premier Mateusz Morawiecki odwołał szefa Wód Polskich Przemysława Dacę oraz Michała Mistrzaka, Głównego Inspektora Ochrony Środowiska.
Czytaj też:
Katastrofa na Odrze. "Niestety po stronie niemieckiej różnica jest bardzo widoczna"