Zawieszony dziennikarz "Krytyki Politycznej" zabiera głos. Zaprzecza zarzutom o gwałt i mówi o tym, jak był szantażowany

Zawieszony dziennikarz "Krytyki Politycznej" zabiera głos. Zaprzecza zarzutom o gwałt i mówi o tym, jak był szantażowany

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Andrzej Rybczyński
W poniedziałek na stronie "Codziennika Feministycznego" ukazał się artykuł, w którym osiem kobiet oskarża o molestowania dwóch dziennikarzy: Michała Wybieralskiego, zawieszonego już szefa wydawców serwisu Wyborcza.pl oraz Jakuba Dymka z "Krytyki Politycznej". W stosunku do tego drugiego pada oskarżenie cięższe – o gwałt. Wybieralski za swoje zachowanie przeprosił. Tymczasem Dymek w rozmowie z portalem Onet.pl zarzuty odpiera i zaznacza, że będzie walczył o swoje dobre imię.

"Natychmiast wydano wyrok"

"Wiele osób wydało już na mnie wyrok – bez sądu. "Codziennik Feministyczny" przeprowadził lincz. Artykuł, który się ukazał, nie miał nic wspólnego z żadnymi standardami dziennikarskimi. Nie przeprowadzono śledztwa, nawet nie zapytano mnie o komentarz, za to natychmiast wydano wyrok" – mówi Jakub Dymek z rozmowie z Januszem Schwertnerem.

Jak dodaje, sytuacja wymaga tego, aby bronił się przed pomówieniami. Dymek zaznacza, że dotychczas nie dano mu takiej możliwości.

"Tuż przed publikacją byłem szantażowany"

Dziennikarz mówi też o tym, że był szantażowany i zastraszany w związku z publikacją w "Codzienniku Feministycznym". Twierdzi, że trwało to osiem dni.

"19 listopada otrzymałem e-maila z pogróżkami. List zawierał stwierdzenia, że zostanę zniszczony i zastąpię Janusza Rudnickiego (pisarz, oskarżony o wulgarne zachowanie w stosunku do dziennikarek "Gazety Wyborczej" - red.) w roli twarzy polskiego #metoo. I że w zasadzie nie mogę już nic zrobić" – mówi Onetowi Jakub Dymek. Mężczyzna wskazuje, że pogróżki zostały wysłane z tego samego maila, który widnieje jako mail kontaktowy pod artykułem, który wywołała całą sprawę.

Dymek przytacza też całość wiadomości mającej go zaszantażować. Jej fragment brzmi: "myślimy jeszcze nad optymalną strategią, więc masz jeszcze chwilę – może strategicznie byłoby dla ciebie lepiej, gdybyś sam wymyślił w jaki sposób przeprosić za wszystkie swoje ohydztwa zanim zastąpisz rudnickiego w roli twarzy polskiego metoo?" (pis. org.).

Jakub Dymek opowiada też, że w środowisku "Krytyki Politycznej" wiele osób wiedziało o tym, że artykuł ma zostać opublikowany. "Doszły do mnie sygnały, że część osób apelowała do autorek, by sprawę załatwić w sposób w pełni uczciwy: poprzez konfrontację ze mną, przeprowadzenie śledztwa dziennikarskiego lub skorzystanie z wymiaru sprawiedliwości" – mówi dziennikarz.

"Nigdy nie dopuściłem się gwałtu"

Dymek podkreśla, że zarzuty o tym, iż zgwałcił swoją byłą partnerkę nie są prawdą. Jednocześnie przeprasza wszystkie osoby, które mogły odebrać jego zachowania czy wypowiedzi jako seksistowskie.

"Wyraźnie odgraniczam tę sprawę od pomówienia o gwałt. To fundamentalna różnica. Czym innym jest to, że pod wpływem przekonania o własnej zajebistości, zachowywałem się chamsko – a czym innym zarzut, że jestem gwałcicielem" – mówi zawieszony dziennikarz "Krytyki Politycznej".

Czytaj też:
Dziennikarze oskarżeni o molestowanie. Prof. Płatek: To niedobrze, że prokuratura będzie badać tę sprawę
Czytaj też:
Dziennikarze oskarżeni o molestowanie i gwałt. Prokuratura wszczyna śledztwo

Źródło: Onet.pl
Czytaj także