Kaja Godek odpowiada na tekst "Wyborczej". "Każdy gdzieś pracuje"

Kaja Godek odpowiada na tekst "Wyborczej". "Każdy gdzieś pracuje"

Dodano: 
Kaja Godek w Sejmie
Kaja Godek w Sejmie Źródło: TVP
"Gazeta Wyborcza" nieustannie podnosi larum, że rodziny żyją w trudnej sytuacji, że należy dbać o rodziny, które mają niepełnosprawne dzieci, tymczasem mnie próbuje zwolnić z pracy. To jest oczywisty lincz – oceniła w programie #RZECZoPOLITYCE Kaja Godek, pełnomocniczka komitetu "Zatrzymaj Aborcję".

W rozmowie z Jackiem Nizinkiewiczem Godek odniosła się do artykułu "Gazety Wyborczej". W tekście poinformowano, że pełnomocniczka komitetu "Zatrzymaj Aborcję" pracuje w radzie nadzorczej Warszawskich Zakładów Mechanicznych. W ocenie Godek, informowanie o jej pracy tworząc przy tym atmosferę skandalu jest "oczywistym linczem", który ma związek z jej działalnością dotyczącą ochrony życia. Jej zdaniem moment, w którym pojawiła się ta informacja, także nie jest przypadkowy. – Gratuluję refleksu, bo po 2,5 roku znalazła rzecz publicznie dostępną w KRS-ie – powiedziała.

"To jest oczywisty element nagonki na mnie"

– Wyciągnięto to w momencie, kiedy "Czarny protest" organizuje nagonkę na inicjatywę "Zatrzymaj Aborcję". To jest oczywisty element nagonki na mnie – przekonywała.

– Ja chcę też powiedzieć, że w mediach społecznościowych, na profilach aborcjonistów, są pozakładane wątki, gdzie się nawołuje do niemalże fizycznej rozprawy ze mną. Jest np. założony wątek, gdzie ludzie piszą "ona gdzieś mieszka, chodzi gdzieś po ulicy, gdzieś chodzi do sklepu, urządźcie jej piekło" – dodawała.

"Nie muszę się spowiadać"

Pełnomocniczka komitetu "Zatrzymaj Aborcję" pytana była także o szczegóły jej zatrudnienia w spółce skarbu państwa. Podkreśliła, że nie jest inżynierem, jednak stopień ten nie jest wymagany do zasiadania w radzie nadzorczej WZM.– Rada nadzorcza zajmuje się nadzorowaniem pracy zarządu, organizacji firmy. Tu jest wszystko zgodne z prawem (...) Ja zajmuję się w WZM-ie innymi rzeczami, niż konstrukcja silników – tłumaczyła. Pytana, czy zdała egzamin na członka rad nadzorczych, oświadczyła że nie był wymagany. Godek podkreślała, że odbiera to zainteresowanie za dziwne, bo "każdy gdzieś pracuje".

Dziennikarz zapytał swojego gościa o zarobki. Kaja Godek nie chciała jednak na to pytanie odpowiedzieć, tłumacząc że jest to informacja publicznie dostępna. Jak zapewniła, nie jest to pensja w takiej wysokości, o jakiej pisze się w internecie. Na sugestie, że może warto przeciąć spekulacje, odparła: "Nie, ja nie muszę się spowiadać, do tej informacji można dojść".

Źródło: rp.pl
Czytaj także