Gen. Gromadziński, pierwszy Polak na stanowisku dowódcy Eurokorpusu, musiał pożegnać się z wojskiem po tym, jak Służba Kontrwywiadu Wojskowego odebrała mu dostęp do tajemnic. W wywiadzie dla Onetu ujawnił m.in. jak został potraktowany przez ministra obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza.
– Byłem tym szczęściarzem, że jako jedyny generał w Polsce przeszedłem całą ścieżkę dowódczą od dowódcy plutonu, brygady, dywizji, do dowódcy korpusu. Na każdym etapie byłem sprawdzany. Jednostki, którymi dowodziłem, były poddawane certyfikacji. Jeśli mnie pan pyta, co się stało w marcu ubiegłego roku, to przyznam, że nawet dziś trudno mi odpowiedzieć na to pytanie – stwierdził Gromadziński.
Dodał, że o działaniach SKW dowiedział się od swoich podwładnych w Eurokorpusie. Polska służba wysłała wówczas jawne pismo do Strasburga, gdzie mieści się Eurokorpus, z informacją, że wszczyna postępowanie kontrolne wobec generała. Wskazał także, że wydarzenia, które się wówczas rozgrywały w Polsce, były uważnie obserwowane i analizowane na świecie.
Gen. Gromadziński: Zwolnienie mnie w atmosferze skandalu to był strzał w kolano
– Pismo ministerstwa obrony mnie po prostu rozbawiło. Zostało tam napisane, że ze względu na wojnę hybrydową na granicy z Białorusią oraz na wojnę na Ukrainie moja wiedza i doświadczenie jest niezbędne w kraju, gdzie mam wykonywać bardzo ważne obowiązki służbowe. Czekałem na nie przez dziesięć miesięcy, ale nikt mi ich nie postawił – powiedział Gromadziński.
Podkreślił, że "nikt na świecie w ten sposób nie zdejmuje swoich oficerów". – Uczestniczyłem w spotkaniach dowódców korpusów organizowanych przez NATO. W Sojuszu byłem widziany, byłem rozpoznawany, zwolnienie mnie ze stanowiska w atmosferze skandalu to był strzał w kolano dla wiarygodności państwa na arenie międzynarodowej – ocenił.
Stróżyk i Różański sugerowali rozliczenia. "Jestem przekonany, że mieli wpływ na sposób, w jaki mnie potraktowano"
Jak dodał, działania służb podyktowane były prywatną niechęcią, jaką wobec niego żywi obecny szef SKW gen. Jarosław Stróżyk. – Zanim został szefem służby, był aktywny w mediach społecznościowych. Wielokrotnie odgrażał się tam, że kiedy władza się zmieni, przyjdzie czas rozliczeń. Podobne sugestie padały ze strony gen. Mirosława Różańskiego, dziś senatora. Jestem głęboko przekonany, że tych dwóch panów miało wpływ na sposób, w jaki mnie potraktowano – powiedział.
Jak tłumaczy, nie ma pretensji, że nowa władza dobiera własne kadry. Jednak uważa, że można było go odwołać w innym stylu. – Wystarczyło zaprosić mnie do kraju i powiedzieć: "panie generale, ze względu na dobro kraju proponujemy rozwiązanie. Pan się podaje do dymisji ze względów zdrowotnych, rodzinnych czy innych". Tylko że to nie wystarczało. Szef SKW chciał mnie upodlić i każde jego działanie do tego się sprowadza – stwierdził Gromadziński.
Czytaj też:
Ukrywanie dokumentów? Siewiera reaguje na tezę Stróżyka