W sobotę działająca w Warszawie Fundacja dla Somalii symbolicznie pożegnała swojego prezesa. Abdulcadire Gabeire Farah zginął w zamachu do którego doszło w poniedziałek w Mogadiuszu – stolicy Somalii. W okolicach budynków rządowych i pałacu prezydenckiego eksplodował samochód pułapka. Poszkodowanych zostało kilkanaście osób. Do zamachu przyznała się powiązana z Al-Kaidą organizacja Asz-Szabab.
Abdulcadire Gabeire Farah od lat 90. mieszkał w Polsce. Był pierwszym Afrykańczykiem, który po 1989 r. uzyskała w naszym kraju status uchodźcy. W biegłym roku otrzymał polskie obywatelstwo. Zginął wraz z innym polskim obywatelem (MSZ nie ujawniło jego nazwiska). Przebywali w Somalii z misją humanitarną i biznesową. Abdulcadire Gabeire Farah miał wrócić do Polski w miniony piątek.
Fundację dla Somalii założył w 2007 r. Pomaga ona obcokrajowcy w zaaklimatyzowaniu się w Polsce – prowadzi kursy języka polskiego, doradztwo zawodowe, udziela porad prawnych ale także przybliża Polakom kulturę Somalii. Paulina Adamczak-Zielonka, rzecznik Fundacji dla Somalii zaznacza, że choć trudno będzie zastąpić perezesa, to Fundacja będzie działać dalej. – Chcemy dalej pracować dla Abdula, by w ten sposób uczcić jego pamięć. Był szefem niezwykle energicznym, zawsze uśmiechniętym, ale też charyzmatycznym i upartym. Nigdy sie nie poddawał i do tego też nas zachęcał. Niestety już nie zadzwoni, żeby mnie wesprzeć, zdopingować do działania.
– Był wielkim przyjacielem Polski i Polaków i jednym z najważniejszych Somalijczyków na świecie – wspomina Mikołaj Różycki z Fundacji Rozwoju Systemu Edukacji, który znał i współpracował z Farahem od kilku lat.– Działając na rzecz Somalii robił bardzo wiele dla Polski. We współpracy z polskim MSZ organizował misje gospodarcze w Somalii. Dzięki niemu polskie firmy zdobyły tam kontrakty na dostawę mundurów, broni, urządzeń gazowych – wylicza Różycki.
Paulina Adamczak-Zielonka przyznaje, że Abdulcadire Gabeire Farah łączył Polaków i Somalijczyków. – Można nawet powiedzieć, że był ambasadorem Polski w Somali i Somali w Polsce – mówi. – Abdul podkreślał, że nie tylko Somalijczycy pracują w Polsce. W Somalii można spotkać chociażby Polaków budujących domy. Za kilka dni z jego inicjatywy miało się nawet odbyć spotkanie biznesmenów polskich i somalijskich. Z powodu śmierci Abdula zostało odwołane, ale wrócimy do tego tematu – zapewnia.
Abdulcadire Farah zbierał też środki na budowę szpitala w Somalii. – Chciał by powstał on w środkowej części kraju, gdzie mieszkańcy by dotrzeć do najbliższego szpitala muszą pokonać nawet 500 km. Szczególnie zależało mu na poprawie sytuacji kobiet. W Somalii poważnym problemem jest diagnozowanie chorób nowotworowych, wiele kobiet umiera z powodu nowotworów piersi czy macicy – mówi rzeczniczka Fundacji dla Somalii. – Powstały już nawet plany architektoniczne tej placówki. Na pewno będziemy chcieli dokończyć ten projekt – dodaje.
Farah planował, że szpital będzie nosił imię polaka: reportażysty Ryszarda Kapuścińskiego albo Bogumiała Andrzejewskiego – pierwszego językoznawcy, który usystematyzował wiedzę na temat języka somalijskiego, był współtwórcą somalijskiej pisowni opartej na alfabecie łacińskim.
Abdulcadire Farah chciał wystartować w wyborach prezydenckich w Somalii w 2016 r. Jak mówią jego współpracownicy miał spore szanse na objęcie stanowiska, bo w Somalii cieszył się dużym poparciem. – Mocno wierzył, że da się odbudować wolną i demokratyczną Somalię – zaznacza Paulina Adamczak-Zielonka.
fot. Fundacja Dla Somalii