Podczas dzisiejszych obrad komisja przesłuchiwała żonę gen. Mariana Robełka, beneficjentkę wielu decyzji reprywatyzacyjnych. Kobieta podkreśliła, że nie interesowała się prowadzonymi przez męża interesami, gdyż miała "swoje zajęcia".
Sebastian Kaleta pytał świadka, czy zawierała kiedykolwiek umowy z Kingą Gaworek. Gdy Robełek zaprzeczyła, Kaleta wskazał, że w 2012 roku kobieta zawarła taką umowę na kwotę ponad 800 tysięcy złotych, na podstawie której nabyła połowę udziałów do budynku przy mokotowskiej 40.
Robełek odparła, że wszelkie umowy zawierał w jej imieniu pełnomocnik, nie informując jej o tym, czego one dotyczą. Świadek nie pamiętał też, kto był jej pełnomocnikiem. Ostatecznie stwierdziła, że mógł być to jej własny syn.
Kaleta zapytał świadka, czy zwróciła uwagę na to, że miesiąc temu nałożono na nią i jej męża obowiązek zwrócenia nienależnego świadczenia wynoszącego ponad 6 milionów złotych. – Coś słyszałam – odparła.
Członkowie komisji pytali świadka zarówno o szereg kamienic, które posiada w centrum Warszawy, jak również i o dochody, które z nich uzyskiwała jej rodzina, ale kobieta odpowiadała, że o niczym nie wie, gdyż wszystkimi interesami zajmował się jej mąż.
– Nie interesowałam się tym. Mam swoje sprawy, zajmuję się domem – odpowiedziała na kolejne pytanie komisji.
twittertwitter
Podczas przesłuchania okazało się również, że świadek "zapomniała", że znajduje się radze nadzorczej jednej ze spółek.
"Pani Robełek przez kilkanaście lat nie zanotowała, że stała się współwłaścicielem gigantycznego majątku w Warszawie (6 nieruchomości, ponad 100 mln złotych na ten moment na pewno). Tacy ludzie zarabiali setki milionów za czasów rządów PO w Warszawie" – napisał Kaleta na Twitterze.
twitterCzytaj też:
Afera bez wpływu na wybory w stolicy? Ekspert: To nic dziwnegoCzytaj też:
Kolejne decyzje ws. reprywatyzacji. Jaki: Do Ratusza wróciło już 14 mln zł