Komisja Europejska stoi na stanowisku, że wszczętą 6 lat temu procedurę "można zamknąć". Decyzja jest wynikiem "ciężkiej pracy i zdecydowanych wysiłków" rządu Donalda Tuska na rzecz reform. Szefowa KE Ursula von der Leyen pogratulowała szefowi polskiego rządu w swoim wpisie w mediach społecznościowych i podkreśliła, że dziś "rozpoczyna się nowy rozdział dla Polski".
Sprawę komentowała na antenie telewizji wPolsce.pl była premier Beata Szydło. – Ursula von der Leyen stwierdziła, że reformy, które zaczął rząd PiS są zgodne z prawem i nie było żadnego łamanie praworządności. Przyznała mi rację. Co się w Polsce zmieniło? Zmienił się rząd, który poza akcesem do Prokuratury Europejskiej, nie zrobił nic. Nie zostały odwrócone nasze reformy i dziś szefowa KE mówi, że Polska jest krajem praworządnym. Skoro te przepisy, które wprowadziliśmy, obowiązują, to była tu moja racja – wskazuje europoseł.
– Von der Leyen mówi o praworządności w sytuacji, gdy mamy rząd łamiący prawo na każdym kroku. (…) Ubiega się ona o drugą kadencję jako szefowa KE. Jest bardzo słaba i nawet przez własne środowisko krytykowana. Potrzebuje sojuszników i Tusk ma spłacić polityczny dług za jej wsparcie – podkreśla Szydło.
Jak czytamy w komunikacie wydanym przez Komisję Europejską, Polska uruchomiła szereg "środków legislacyjnych i nielegislacyjnych", aby rozwiać obawy dotyczące niezależności wymiaru sprawiedliwości, uznała prymat prawa UE i zobowiązuje się do wykonania wszystkich wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej i Unii Europejskiej Europejski Trybunał Praw Człowieka dotyczący praworządności, w tym niezależności sądów.
Z tego powodu KE uważa, że "nie istnieje już wyraźne ryzyko poważnego naruszenia praworządności w Polsce".
Formalnie zakończenie procedury ma nastąpić nie wcześniej niż przed posiedzeniem ministrów ds. europejskich zaplanowanym na 21 maja.
Naruszenie praworządności
Przypomnijmy, że procedura z artykułu 7 została wszczęta przeciwko Polsce 20 grudnia 2017 roku.
Z projektu wniosku o rozpoczęcie procedury wobec Polski, przedstawionego przez ówczesnego wiceszefa KE Fransa Timmermansa wynikało, że Komisja Europejska mała wystarczające dane, by skierować do Rady Europejskiej uzasadniony wniosek o uznanie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia praworządności. KE podkreślała w nim, że praworządność jest bardzo ważna podstawą Wspólnoty, a pierwsze kroki ostrzegawcze wobec Polski zostały podjęte już w 2015 roku.
Komisja przekonywała również, że w tym okresie próbowała prowadzić z rządem w Warszawie konstruktywny dialog, wskazując na to, co należy zrobić aby obecnej sytuacji uniknąć. Swoją opinię Komisja uwiarygadniała cytując inne organizacje, które podobnie oceniały sytuację w Polsce, m.in. Komisję Wenecką, ONZ czy OBWE.
Czytaj też:
Bortniczuk: Sprawa z praworządnością była polityczną zagrywką KECzytaj też:
Koniec z art. 7. Rzońca: Widać tępą propagandę