Od kiedy PiS wygrał wybory parlamentarne, wśród pierwszych zmian, jakie zamierza przeprowadzić, wymienia się tę w mediach publicznych. Politycy tej partii nigdy nie kryli, że nie podoba im się ich obecny kształt, a także widoczny skrzywienie polityczne. Pytanie nie brzmiało więc, czy nowa większość zmieni ustawę medialną, tylko kiedy to zrobi i jak.
W grę wchodziły dwa scenariusze: albo cierpliwe czekanie na ustawowe terminy, albo zmiana od ręki ustawy i rozpoczęcie rewolucji od zaraz.
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, dziś złożona z osób wskazanych przez PO, SLD i PSL, co roku do 30 marca musi złożyć sprawozdanie ze swojej działalności. Jeśli Sejm je odrzuci, kadencja rady wygasa w ciągu 14 dni. W PiS była grupa, która opowiadała się za takim właśnie rozwiązaniem – poczekać cierpliwie do kwietnia, a w tym czasie pracować nad własną ustawą.
Drugi scenariusz zakładał, by wymyślić mechanizm pozwalający ominąć Krajową Radę, której istnienie jest zapisane w konstytucji, i dokonać rewolucji medialnej wcześniej, tak by zmiany zacząć wprowadzać wraz z Nowym Rokiem. (...)