Córka świętej pamięci Pary Prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich we wstępie swojego felietonu przyznaje, że zamierzała go poświęcić innemu tematowi, jednak zmieniła zdanie. Powodem zmiany tematu były słowa wypowiedziane do uczniów przez nauczyciel Wiedzy o Społeczeństwie na temat katastrofy smoleńskiej. "Jak Rosja się zdenerwuje o ten samolot i brzozę to będzie wojna" – miał powiedzieć wspomniany nauczyciel. Poruszona tymi słowy Marta Kaczyńska-Zielińska postanowiła się więc skupić na "dehumanizacji katastrofy smoleńskiej".
Kaczyńska-Zielińska wskazuje, że choć w katastrofie smoleńskiej zginęło 96 osób, to traktowano ją "wyłącznie w kategorii wydarzenia politycznego". "Wymiar ludzki wymagający zawsze tak samo godnych określeń w obliczu śmierci został zatarty. W debacie publicznej oponenci walczących o wyjaśnienie przyczyn rozbicia się Tu-154M używali obraźliwego, drwiącego tonu, który przeniknął do społeczeństwa na tyle skutecznie, by zostać usłyszanym z ust pedagoga w szkole" – zauważa.
Dlaczego tak się dzieje, że nauczyciel mówi w ten sposób o katastrofie z 10 kwietnia 2010 roku. Zdaniem autorki felietonu powodem takiego stanu rzeczy jest kilka czynników: obrażanie i dyskredytowanie Lecha Kaczyńskiego zarówno za życia, jak i po tragicznej śmierci, co świadczy o kryzysie autorytetu państwa; przedstawianie od lat 90-tych Kościoła jako wroga; studzenie punitywizmu; hedonizm wywołany m.in. hasłem "Róbta co chceta"; zrównanie patriotyzmu z nacjonalizmem.
"Procesy nie tłumaczą absolutnie nauczyciela WOS. Słowa wypowiedziane przez tego człowieka do uczniów świadczą jednak o istnieniu przynajmniej w pewnych środowiskach zaniku wartości, podstawowych zasad oraz pełnego przyzwolenia na poniżające traktowanie ludzi oraz szarganie autorytetu państwa" – podkreśla.
Czytaj też:
Marta Kaczyńska po raz trzeci została mamą