Co trzeba zmienić w polskiej ochronie zdrowia, by stała się bardziej przyjazna dla pacjenta?
Cały system ochrony zdrowia trzeba przeorientować. Po pierwsze w kierunku prewencji i wczesnego wykrywania chorób, gdyż demograficzne tsunami, które nadchodzi i z którym już zaczynamy mieć do czynienia, spowoduje, że nie poradzimy sobie z leczeniem chorób generowanych przez współczesną cywilizację. Badania opinii społecznej pokazują, że coraz więcej Polaków uważa, że zdrowie to problem władz publicznych, a nie ich własny. To niepokojące. Polacy uważają, że ważniejsze jest regularne chodzenie do lekarza niż dbałość o własne zdrowie: aktywność fizyczna, dobre odżywianie, niepalenie, itp.
To chyba dobrze, że chcą regularnie chodzić do lekarza?
Tak, jednak zdrowie zależy w pierwszym rzędzie od nas, naszych nawyków, tego, co jemy, czy palimy papierosy. Lekarz nie jest w stanie wyręczyć nas w dbaniu o zdrowie. To dobrze, że uważamy chodzenie do lekarza za ważne, jednak badania profilaktyczne już nie cieszą się taką popularnością. Jeśli nie doprowadzimy do większego zaangażowania w kwestii własnego zdrowia, to będzie nam trudno sprostać wyzwaniom związanym z demografią i rosnącą liczbą zachorowań.
Czy w jakimś kraju udało się - dzięki profilaktyce - opanować ilość chorób, a tym samym zmniejszyć wydatki na zdrowie?
Z tym problemem zmagają się wszyscy. Niedawno wróciłem z konferencji w USA dotyczącej przyszłości systemów ochrony zdrowia na świecie. Wyzwania są uniwersalne, dotyczą wszystkich krajów, może nawet bardziej bogatych niż średniozamożnych. Przy rosnącej liczbie osób, które wymagają leczenia i przy jego rosnących kosztach, nie będziemy w stanie tego udźwignąć. W USA na leczenie wydaje się już 18 proc. PKB, i to też nie wystarcza. W Polsce wydajemy 6,5 proc. PKB, jeśli weźmiemy pod uwagę źródła publiczne i niepubliczne. Tempo przyrostu kosztów ochrony zdrowia na całym świecie zdecydowanie przewyższa wzrost gospodarczy. W USA szacuje się, że na każdego dolara wydanego na ochronę zdrowia, 75 centów jest przeznaczonych na leczenie chorób przewlekłych. 70 proc. z nich można zapobiec. Te liczby pokazują kierunki, w których muszą podążać nowoczesne systemy ochrony zdrowia.
Trzeba postawić na profilaktykę. Na co jeszcze?
Drugi problem - nie tylko Polski - to dostępność do leczenia. Dziś miejsce zamieszkania pacjenta bardziej wpływa na jego sytuację zdrowotną i szanse na wyleczenie niż jego geny. Żeby poprawić dostępność do ochrony zdrowia, trzeba przebudować system, który w ogromnej mierze został oparty na leczeniu szpitalnym, które jest najdroższe. Konieczne jest przejście na leczenie pozaszpitalne. W USA są nowoczesne szpitale, w których jest nie więcej niż 100 łóżek, pozostali pacjenci są leczeni ambulatoryjnie. Szpital staje się miejscem skoncentrowanych działań medycznych, gdzie można pacjentowi zaoferować w krótkim czasie pełnią diagnostykę i leczenie. W Polsce powinna też rosnąć rola POZ.
Polacy chcą najbardziej likwidacji kolejek do specjalistów.
Tylko często trafiają do nich niepotrzebnie, a już na pewno niepotrzebnie tam pozostają. W wielu przypadkach wystarczyłaby jedna konsultacja specjalistyczna, a potem dalsze prowadzenie przez lekarza rodzinnego. Są bardzo długie kolejki do endokrynologów, a większość pacjentów ma prostą nadczynność tarczycy i mogliby być leczeni przez lekarzy rodzinnych, gdyby stworzyć wytyczne dotyczące zasad postępowania. W przyszłości można by do tego wykorzystywać nowoczesne kanały informatyczne.
Trzeba też zmienić sposób finansowania placówek ochrony zdrowia. Poszliśmy w kierunku „płacenia za usługę” (fee for service) - może poza POZ, gdzie jest inaczej. Powoduje to, że wszyscy są zainteresowani wykonywaniem jak największej liczby badań, a nie wyleczeniem pacjenta. Tu jest też pole do włączenia nowych technologii, by zwiększyć dostępność do diagnozy. Smartfon może być najpotężniejszym urządzeniem medycznym. W Polsce jest wielu znakomitych specjalistów od informatyki, programistów. Cyfrowa medycyna przyszłości mogłaby stać się naszą specjalizacją.
W USA jedna z największych amerykańskich sieci ubezpieczeniowych już obecnie 30 proc. świadczeń medycznych realizuje wirtualnie, poprzez nowe technologie medyczne: telekonsultacje, urządzenia monitorujące pacjenta. Szacują, że za 5 lat będzie to już 70 proc. świadczeń.
Telemedycyna zastąpi wizytę u lekarza?
Nie, jednak trzeba przesunąć opiekę zdrowotną bliżej pacjenta. W USA np. otwiera się punkty konsultacyjne nawet w aptekach czy sklepach z kosmetykami. Jest tam odpowiednio przeszkolona pielęgniarka, która ma możliwość skontaktowania się z każdym specjalistą poprzez internet i np. przesłania jego EKG.
Opieka medyczna bardzo się zmienia. Żaden system nie jest w stanie udźwignąć tego, co nas dotyka. Konieczne jest włączenie pacjenta w dbałość o własne zdrowie, w zarządzanie chorobą, edukacja. Ważny jest lepszy kontakt pacjenta z systemem: uśmiech lekarza czy pielęgniarki nic nie kosztuje, a też potrafi poprawić zdrowie pacjenta. Ludzie bardzo tego potrzebują. Niezbędne są też nowe technologie: cyfryzacja, monitorowanie stanu pacjenta przez urządzenia osobiste.
To, o czym pan mówi, to rewolucja. Patrząc na nasze realia, jest to rewolucja możliwa do przeprowadzenia?
A czy 15 lat temu ktoś wierzył, że wszyscy będą mieć telefony komórkowe, powszechnie skomunikowane z Internetem? Te nowoczesne technologie trzeba wykorzystać. Opieka medyczna musi się zmienić, gdyż mamy znacznie większy popyt na usługi medyczne, których nie sposób zabezpieczyć tradycyjnymi metodami. Mamy braki lekarzy i pielęgniarek, dlatego trzeba dobrze wykorzystać te zasoby kadrowe, które są. Do wykonywania czynności administracyjnych nie są potrzebni lekarze. W USA pielęgniarki prowadzą proste kliniki, punkty konsultacyjne, a lekarz jest potrzebny wtedy, gdy jego umiejętności nikt nie może zastąpić. Konieczne jest też zbudowanie mechanizmu, który będzie integrował opiekę zdrowotną i pomoc społeczną nad osobami starszymi.
W ramach pieniędzy, które wydajemy dziś na opiekę zdrowotną, nie da się sfinansować takiego systemu ochrony zdrowia, który Polacy chcą mieć. Albo zdecydujemy się wszyscy płacić więcej i będziemy mieć lepszy dostęp do nowych technologii, albo niewiele się zmieni. Jeśli nie zaczniemy dziś patrzeć w przyszłość, i to w perspektywie najbliższych 10-15 lat, to nie damy sobie rady z demograficznym tsunami. Żeby utrzymać obecny system, będziemy musieli za 10 lat dokładać do niego 20-30 proc. więcej. Tylko po to, by utrzymać dzisiejszy poziom, który dla każdego jest głęboko niezadowalający.
Współorganizuje pan debaty „Wspólnie dla zdrowia”. Czy taka strategia zostanie wypracowana?
Debaty mają na celu pokazanie zagrożeń, możliwych rozwiązań i sposobów mierzenia się z nimi. Myślę, że tego rodzaju dokument powstanie. Czy jednak politycy zdecydują się na jego realizację?
Dobrze by było, by była zgoda między głównymi siłami politycznymi co do kierunków przebudowy polskiego systemu ochrony zdrowia. Polskie podzielone społeczeństwo i polska podzielona polityka powinna znaleźć obszary wspólne. Na pewno powinno być nim zdrowie.
Mamy gorsze wyniki leczenia onkologicznego niż w innych krajach UE. Czy to się zmieni dzięki Narodowej Strategii Onkologicznej? I czy takie strategie nie powinny też powstać też np. dla kardiologii, cukrzycy?
Onkologia jest szczególnym wyzwaniem. Stale rośnie liczba chorych na nowotwory i będzie ona nadal rosła. Za 10 lat będą one pierwszą przyczyną zgonów Polaków. Nowe technologie i nowe podejście do nowotworów generuje olbrzymie koszty. Stają się one chorobami przewlekłymi, a leczenie polega na tym, że zaczynamy je kontrolować celowanymi terapiami, generującymi wysokie koszty przez długi okres czasu. 50 proc. nowotworów można uniknąć, więc dużą część tych kosztów można zaoszczędzić, inwestując w zdrowie publiczne.
Narodowa Strategia Onkologiczna ma być dokumentem dotyczącym leczenia, dostępności, ale też obejmującym prewencję, profilaktykę, edukację pacjentów. Mechanizm badań profilaktycznych w Polsce nie działa dobrze, są kłopoty ze zgłaszalnością. Myślę, że ten system był dobry 30-40 lat temu, jednak dziś trzeba go przebudować. Jeśli chodzi o inne obszary medycyny, jak kardiologia, diabetologia, choroby mózgu, to również zapewne takie strategie powinny zostać utworzone, jednak jest to domena Ministerstwa Zdrowia.
Prof. Piotr Czauderna, kierownik Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, koordynator Sekcji Opieki Zdrowotnej w Narodowej Radzie Rozwoju przy Prezydencie RP
Artykuł został opublikowany w Do Rzeczy o Zdrowiu, marzec 2019
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.