Winnicki: Możliwy jest demontaż Unii Europejskiej od wewnątrz

Winnicki: Możliwy jest demontaż Unii Europejskiej od wewnątrz

Dodano: 
Robert Winnicki
Robert Winnicki Źródło: PAP / Paweł Supernak
Wszystko wskazuje na to, że europarlament to dla Konfederacji dopiero pierwszy krok. Antysytemowcy poważnie rozważają wspólny start w wyborach do Sejmu. – Fundamentalne sprawy rozgrywają się w parlamencie przy ulicy Wiejskiej, a nie w Brukseli – mówi Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego. Polityk podkreśla, że wspólny start Konfederacji w jesiennych wyborach jest bardzo prawdopodobny. – Nie popełnię wielkiej zbrodni, jeżeli zdradzę, że jest taka intencja wśród podmiotów tworzących Konfederację – przyznaje kandydat Konfederacji do europarlamentu w rozmowie z portalem DoRzeczy.pl.

DoRzeczy.pl: Dla narodowca Unia Europejska to dom wariatów, IV Rzesza czy może jednak wspólnota suwerennych państw?

Robert Winnicki: Unia Europejska to prawno-polityczna wieża Babel o zdecydowanym lewicowo-liberalnym przechyleniu ideologicznym. Nie widzę żadnych przesłanek, by twierdzić inaczej, niż że ten rowerek ma zablokowaną kierownicę i jedzie w kierunku federalnego super-państwa. Altiero Spinelli, ochrzczony ojcem Unii Europejskiej, wyraźnie mówił, że to jest doktryna globalistyczna, która zmierza do budowy super-państwa będącego etapem do utopii globalnej.

Mówi Pan, że Unia zmierza w kierunku super-państwa, z drugiej jednak strony pojawiają się głosy, również wśród samej Konfederacji, że Unia jest jedynie narzędziem Niemiec. Jak to pogodzić?

Jedno z drugim się nie kłóci o tyle, że Niemcy jako najsilniejszy gracz korzystając z tych narzędzi jakie daje Unia, pomnażają swoją potęgę. To na pewnym etapie zapewne doprowadzi do konfliktu niemieckich interesów narodowych z planem globalistycznym, ale póki co, kiedy interesy niemieckie zderzają się z panunijnym podejściem, to wygrywają interesy narodowe. Świadczy o tym choćby historia nieskutecznej próby zablokowania Nord Stream 2.

Czyli to Unia jest narzędziem Niemiec a nie odwrotnie?

Tak, na dzień dzisiejszy zdecydowanie tak jest. Niemcy jednak cały czas artykułują swoją politykę narodową. Ta polityka jest specyficzna, ona jest w swojej treści bardzo lewicowo-liberalna i niektórzy nie dostrzegają tego mechanizmu, gdyż Niemcy swój lewicowy liberalizm, multikulturalizm szerzą w przestrzeni europejskiej, co z jednej strony jest tworzeniem właśnie tego paneuropejskiego organizmu, ale z drugiej strony mamy choćby mechanizm strefy euro, które wybitnie służy polityce gospodarczej Niemiec.

To znaczy?

Na przykład kryzys na południu nie byłby tak duży, a zyski Niemiec nie byłyby tak wielkie przez ostatnie lata, gdyby nie strefa euro.

Pięć lat temu Janusz Korwin-Mikke obiecywał zrobić z europarlamentu dom publiczny. Widzimy, że nic z tego nie wyszło. Czy eurosceptycy mogą cokolwiek osiągnąć w tej „wieży Babel”?

Europarlament może posłużyć do dwóch celów. Po pierwsze, i to robił Korwin-Mikke, można wykorzystać Parlament Europejski jako trybunę do nagłaśniania sprzeciwu, do nagłaśniania poglądów niepodległościowych, narodowych, uniosceptycznych. To pierwszy mechanizm, który jest niezależny od tego jaką siłą uniosceptycy będą dysponować. Przykładem jest tutaj Nigel Farage, który w końcu doprowadził do referendum brexitowego.

A drugi cel?

Wydaje się, że po 26 maja pojawi się drugie narzędzie. Będzie to silna obecność uniosceptyków w Parlamencie Europejskim. Wydaje się, że uniosceptycy staną się trzecią siłą w europarlamencie; siłą, która może wpływać na wiele rzeczy w tym układzie. Jeżeli tak się stanie, to dominacja lewaków chadeckich i lewaków socjaldemokratycznych, która trwa od dekad, zostanie zburzona. To otworzy szerokie możliwości. Łącznie z tym, że będzie można rozpocząć realną dyskusję na temat traktatów, które by fundamentalnie zmieniały kształt Unii Europejskiej.

Reforma Unii od wewnątrz jest możliwa?

Możliwy jest demontaż od wewnątrz. Konstrukcja Unii jest taka, że jej reforma musiałaby mieć charakter demontażu całej obecnej nadbudowy, która została nałożona na Europejską Wspólnotę Gospodarczą.

Ostatnie sondaże pokazują, że Konfederacja ma szanse przekroczyć próg wyborczy w najbliższych wyborach.

Prowadzimy intensywną kampanię, dołączają do nas kolejni politycy. Zrobiliśmy bardzo udaną konwencję, zgłaszamy konkretne pomysły, gdy tymczasem konkurencja pisowska w ogóle nie artykułuje sprzeciwu wobec Unii Europejskiej, co automatycznie przyciąga do nas niepodległościowo nastawionych wyborców, z drugiej strony jest Paweł Kukiz, któremu nie wiadomo, o co chodzi.

Czy Paweł Kukiz mógłby zostać jednym z Konfederatów?

Taka propozycja została wystosowana i nigdy nie została przez nas cofnięta. Warunek jest taki, że Paweł musiałby powiedzieć, o co mu chodzi. Czy jest coś, o co mu chodzi w polityce. Bo mówienie o oddolności, gdy widzimy, że na stronę Konfederacji przechodzą od niego całe struktury…

Całe struktury?

Choćby na Śląsku struktury w kilku miastach przeszły niemal w całości. Jego brak dookreślenia, brak struktur, po trzech i pół roku nawet w Sejmie nie ma drużyny. W parlamencie zostało mu dwudziestu paru posłów, którzy nie tworzą spójnej drużyny. To jest wszystko system akcyjny. Paweł musiałby się dookreślić na poziomie ideowym. Jeśli te warunki zostałyby spełnione, to myślę, że mielibyśmy o czym rozmawiać.

Kukiz’15 jest zatem „niespójny”?

Brak spójności ideowej to jest jedno, a brak umiejętności do stworzenia stabilnej struktury, to druga sprawa. Obie rzeczy są fundamentalne dla długiego trwania w polityce i obu tych rzeczy Pawłowi Kukizowi przez ostatnie lata nie udało się zbudować.

Jednak brak tej spójności można przecież zarzucić również Konfederacji.

Wie pan, usiedliśmy jakiś czas temu i wypisaliśmy szereg postulatów programowych łączących Konfederatów. Było ich kilkadziesiąt, a nie była to jakaś bardzo długa burza mózgów. Tych postulatów naprawdę jest wiele.

A różnic nie ma?

Oczywiście, że są różnice. Czasami są to różnice polegające bardziej na sposobie akcentowania niektórych problemów niż na fundamentalnym podejściu do danego zagadnienia. Niewątpliwie tym co nas łączy jest zasadnicze przywiązanie do wartości cywilizacji łacińskiej i suwerenności państwa polskiego.

Tylko te dwie sprawy?

To są dla nas dwa fundamentalne zagadnienia. Ale przecież łączy nas też choćby brak zgody na model gospodarczy przyjęty po 1989 roku z dominacją zagranicznego kapitału i globalnych koncernów. Łączy nas również krytyczne spojrzenie na politykę wschodnią i porzucenie przez wszystkie ekipy sprawy kresowej. Unia Europejska to nie jest jedyny temat, w jakim jesteśmy w stanie się w Konfederacji zgodzić. Gdyby łączył nas jedynie stosunek do Unii, to ten sojusz nigdy by nie powstał. I też nie myślelibyśmy o wyborach jesiennych.

Czyli Konfederaci wystartują jesienią pod jednym szyldem?

Te plany nie są jeszcze zmaterializowane, ponieważ zajmujemy się kampanią bieżącą. Myślę jednak, że nie popełnię wielkiej zbrodni, jeżeli zdradzę, że jest taka intencja wśród podmiotów tworzących Konfederację.

Wśród wszystkich podmiotów?

Nie słyszałem do tej pory innych głów, niż takich aby pracować na rzecz pójścia jesienią. Jesteśmy wolnościowcami, narodowcami, niepodległościowcami, państwowcami, którzy uważają, że fundamentalne rzeczy rozgrywają się jednak w parlamencie przy ulicy Wiejskiej, a nie w Brukseli.

Mówiąc wprost, są duże szanse, że jesienią Konfederacja powalczy o polski parlament?

Jest to bardzo prawdopodobne.

A czy Grzegorz Braun mówiący o penalizacji homoseksualizmu oraz batożeniu homoseksualistów nie jest szkodliwy dla państwa planów?

To były wypowiedzi, choćby ta o batożeniu, użyte w pewnym kontekście satyrycznym, ale oczywiście były to słowa z przekąsem sytuujące kontrapunkt. Problem jest taki, że środowiska dewiacyjne od lat stosują zasadę ruchomego horyzontu.

Co to znaczy?

Wypuszczają pewne treści, w ostatnim czasie była to nie tylko polityka Rafała Trzaskowskiego w Warszawie, ale również treści dotyczące adopcji dzieci przez pary jednopłciowe. Przez takie działania oswajają opinię publiczną. Najpierw szokują, a następnie opinia publiczna epatowana takimi pomysłami oswaja się z funkcjonowaniem tych treści w przestani publicznej, a po paru latach okazuje się, że tego typu postulaty są traktowane jak normalny głos w dyskusji.

Grzegorz Braun próbował przeciwdziałać temu procesowi?

Rozumiem, że zabieg retoryczny kolegi Brauna polegał na tym, że skoro tak się dzieje, to my stawiamy inny kontrapunkt w tej debacie.

Pan to traktuje jako satyrę, pańscy współpracownicy uznają te wypowiedzi za figurę retoryczną, ale czy wyborcy również tak to odbiorą?

Wyborcy zrozumieją, że Konfederacja jest jedyną siłą, która chce obronić polskie dzieci i młodzież przed propagandą dewiantów. Zwłaszcza w szkołach.

I o to będziecie walczyć w europarlamencie?

Będziemy o to bardzo mocno walczyć w Parlamencie Europejskim. To jeden z naszych zasadniczych postulatów. Wojna kulturowa jaka się toczy, wojna obliczona na zniszczenie tożsamości płciowej, religijnej, narodowej jest fundamentalnym sporem nie tylko w Polsce, ale również i w Europie. Przyszłość Polski i Europy zależy od tego, czy obronimy integralność człowieka, religii, narodu. Jeżeli tego nie zrobimy, to rozwiązywanie wszelkich kwestii gospodarczych, administracyjnych, politycznych okaże się pracą mocno wtórną.

Czytaj też:
Europoseł partii Wolność sprawdza wiedzę Polaków na temat Unii Europejskiej
Czytaj też:
Niemiecka polityk: Przykro mi, że Niemcy tak dominują w Unii Europejskiej

Rozmawiał: Jan Fiedorczuk
Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także