Wreszcie dobra okładka! Niesamowicie dobra. Stylizowana na przedwojenny plakat, ciesząca oko, inteligentna. Oj, będzie z „Króla” świetny prezent pod choinkę. Bo i zawartość skrojona odpowiednio. Opowieść o polsko-żydowskiej mafii działającej w roku 1937 w Warszawie. Mafii, która pobiera haracze od polskich i – a jakże! – żydowskich ubogich rzemieślników i handlarzy, a jednocześnie wymierza kary obrzydliwym antysemitom. Morduje Żydów niemających pieniędzy na opłacenie się gangowi, ale jest także bojówką socjalistów, chętnie inicjującą uliczne strzelaniny oraz burdy przeciw ławkowemu gettu na uniwersytecie.
Świetnie skrojeni bohaterowie, wzorowani na rzeczywistych postaciach z dwudziestolecia, ale wszyscy – jak wymaga konwencja – przestylizowani: herszt – łysy jak kolano dawny bojowiec PPS korzystający z nieformalnego immunitetu władz, z podkręconymi ku górze wypomadowanymi wąsami, i jego prawa ręka: żydowski bokser – piękny „urodą jakby posępną”, o potężnych plecach machabejskiego wojownika. Ich antagonista: pięściarz z warszawskiej Legii – żarliwy antysemita – Andrzej Ziembiński:
„Przez chwilę wydawał mi się podobny do gwiazdora filmowego, ale zaraz zrozumiałem, że to coś innego, że wygląda jak ze zdjęć i rysunków niemieckich sportowców, aryjskich półbożków, jakie czasem przedrukowywała ilustrowana prasa. Jednocześnie było w jego twarzy coś delikatnego, prawie dziewczęcego, zadbanego, coś, czego nie potrafiłem nazwać, a o czym dziś wiem, że jest po prostu cechą ludzi z klas wyższych, rozpieszczonych przez życie”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.