Narody natomiast, owszem, są uprawnione do emocji. Te mocje często trudno przewalczyć, ale nie powinno się nimi kierować państwo w swoich działaniach. Nawet jeśli jest to państwo demokratyczne i politycy stojący na jego czele mają przekonanie, że muszą te emocje jakoś uwzględniać.
Z drugiej jednak strony całkowite odrzucanie takich zbiorowych sentymentów czy nawet stereotypów i uznawanie ich za wytwór jakichś fałszywych wyobrażeń czy idiosynkrazji również nie jest rozsądne. Sentymenty lub resentymenty narodowe mają bowiem na ogół źródło w historycznych doświadczeniach, a z nich również warto wyciągać wnioski. Pamiętając oczywiście, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki i historia nigdy nie powtarza się w identycznej postaci.
Niektórzy gotowi są twierdzić, że Polacy są rusofobami. Jak zwykle – pytanie brzmi, jak definiujemy pojęcie fobii. Na ogół fobia to lęk bezzasadny i irracjonalny. Czy polskie negatywne emocje wobec Rosji takie są? Zapewne po części tak. Ale w znacznej części jednak nie – są po prostu rezultatem bardzo negatywnego doświadczenia historycznego, które z kolei celnie odczytuje strategiczne wektory państwa rosyjskiego, w naszej historii odczuwalne od czasów Jagiellonów.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.