Płk Lewandowski przypomina: To nie będzie artykuł 5

Płk Lewandowski przypomina: To nie będzie artykuł 5

Dodano: 
Ukraina widoczna przez szkło powiększające na tle mapy Europy. Zdj. ilustracyjne
Ukraina widoczna przez szkło powiększające na tle mapy Europy. Zdj. ilustracyjne Źródło: PAP / Lech Muszyński
Rosja nie pozwoli na misję NATO na Ukrainie, więc to będzie jakiś konglomerat państw – mówi płk Piotr Lewandowski. Oznacza to m.in., że w przypadku rosyjskiego ataku na siły, które ewentualnie pojadą na Ukrainę i nie będą pod flagą Sojuszu, nie będzie miał zastosowania artykuł 5 Traktatu o NATO, zwraca uwagę.

Igor Janke zapytał pułkownika Piotra Lewandowskiego z Centrum Szkolenia Wojsk Obrony Terytorialnej o kwestię ewentualnej obecności wojsk polskich na Ukrainie po rozejmie. Polskie władze zapewniają, że nasi żołnierze nie zostaną wysłani do ewentualnej strefy buforowej, ale ze względu na zrozumiałe obawy społeczeństwa temat jest omawiany zarówno w mainstreamowych, jak i mniejszych mediach. Kilka dni temu zrobiło się o nim głośniej w związku z tzw. planem Macrona.

Pułkownik powiedział, że co do zasady podziela zdanie polskich polityków, że nasi żołnierze nie powinni znaleźć się na Ukrainie. W jego ocenie, gdyby jednak po zawarciu rozejmu wojska miał tworzyć kontyngent NATO, to wówczas Polacy powinni się w nim znaleźć.

Siły rozjemcze czy strefa zdemilitaryzowana?

Lewandowski zwrócił uwagę, że udziałem sił zbrojnych byłaby chociażby złożona z kilku oficerów misja obserwacyjna. Należy zatem z ostrożnością używać sformułowania "udział" czy "obecność" wojsk. Misję obserwacyjną może wysłać ONZ lub NATO, ale w tym drugim przypadku musiałby się zgodzić obie strony konfliktu. Skuteczność takiej misji jest relatywnie niska, ponieważ jej celem jest śledzenie konfliktu i przedstawianie wniosków na arenie międzynarodowej i nie towarzyszy jej znacząca siła zbrojna.

Kolejna potencjalna formuła to siły rozjemcze, które mogłoby mieć różną liczebność. Ich zadaniem byłoby pilnowanie, by strony nie zaczęły ponownie walczyć. – Pytanie, czy Rosja byłaby zainteresowana, żeby takie siły się pojawiły. Najprawdopodobniej byłyby to wojska złożone w znacznej części z państw NATO. A jednym z głównych celów wojny, którą Rosja prowadzi, jest odsunięcie NATO – przypomniał Lewandowski. – Moim zdaniem Rosja nigdy się na taką formułę nie zgodzi – dodał.

Lewandowski powiedział, że na Ukrainie najprawdopodobniej zostanie ustanowiona strefa zdemilitaryzowana, czyli teren bez obecności ukraińskich oraz rosyjskich sił i instalacji wojskowych kontrolowany przez siły zewnętrzne niebędące stricte wojskami rozjemczymi tylko stabilizacyjnymi.

W takim przypadku siły musiałby stacjonować po obu stronach granicy. Wojskowy zwrócił uwagę, że w takich sytuacjach zwykle każde państwo samo finansuje swój kontyngent z całą logistyką. Powołując się na Irak i Afganistan, gdzie był, podkreślił, że nie są to małe pieniądze, a Polskie Wojsko jest w trakcie kosztownej modernizacji.

Można w tym kontekście przypomnieć, że Polska ma zaplanowany astronomiczny deficyt budżetowy na rok 2025, a na granicy z Białorusią cały czas trwa wymierzona w Polskę operacja hybrydowa.

Atak Rosji na siły rozjemcze a artykuł 5 NATO

– Jako żołnierz nie jest w stanie powiedzieć, która z tych formuł byłaby skuteczna – przyznał w dalszej części programu Lewandowski. – Z tych które znamy – żadna. Misja obserwacyjna nie działa, siły rozjemcze ok, ale za nimi musi stać gotowość użycia dużej siły. […] Rosja nie pozwoli na misję NATO, więc to będzie jakiś konglomerat państw. Czyli zaatakowanie tych sił [przez Rosję – red.] to nie będzie artykuł 5 [Traktatu o NATO – red.] – przypomniał płk Lewandowski.

Zwrócił uwagę, że skoro misja nie jest NATO-wska to nie ma znaczenia, że bierze w niej państwo członkowskie Sojuszu. Tym bardziej, że ewentualny kontakt bojowy nastąpiłby na terenie Ukrainy, a nie państwa NATO. Zdaniem Lewandowskiego politycy musieliby zbudować jakąś nową formułę jeśli obecność jakichkolwiek zewnętrznych sił wojskowych na Ukrainie była sensowna i miała zapobiec wznowieniu wojny.

Polscy politycy przeciwni wysyłaniu wojsk na Ukrainę

Generalnie rzecz biorąc polscy politycy pytani o ewentualność skierowania polskich żołnierzy na Ukrainę, odpowiadają, że ciężko im to sobie wyobrazić albo w ogóle sobie tego wyobrażają. Mówili o tym m.in. poseł PiS Radosław Fogiel, prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, czy wicepremier Krzysztof Gawkowski, który podkreślił, że polscy politycy z całą pewnością nie mogą wprowadzać naszego kraju do wojny z Rosją.

Konfederacja od początku wojny rosyjsko-ukraińskiej wskazuje, że czerwoną linią polityki państwa polskiego powinno być nie przystąpienie Polski do wojny, tylko narażanie Polski na przystąpienie do wojny. Zdaniem ugrupowania zarówno obecna, jak i poprzednia ekipa rządząca powinny zachowywać w tym zakresie zdecydowanie większą ostrożność.

W opublikowanym kilka dni temu krótkim nagraniu wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak zebrał kilka podstawowych argumentów przemawiających za tym, że polscy żołnierze nie powinni wejść w skład ewentualnej ekspedycji na Ukrainę.

Premier i ministrowie zapewniają

10 grudnia w wywiadzie dla Radia ZET minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz obiecał, że wejście polskich żołnierzy na Ukrainę nie wchodzi w grę.

Także szef MSZ Radosław Sikorski oznajmił, że Warszawa nie rozważa wysłania wojsk na Ukrainę.

To samo powiedział w trakcie wizyty w Polsce Emmanuela Macrona dwa dni później premier Donald Tusk, podkreślając, że chce przeciąć spekulacje, przy czym szef rządu użył sformułowania "na razie".

twitter

Opracował: Grzegorz Grzymowicz
Źródło: Układ otwarty - Igor Janke, YouTube / DoRzeczy.pl
Czytaj także