Było, minęło: aluzje polityczne są dziś nieczytelne, w wymierzonych w sanację tekstach zainteresować może współczesnego czytelnika najwyżej ich złośliwy humor (uśmiałem się przy opowieści objaśniającej, ile wagonów potrzebnych jest, by rozwieźć po Polsce wojewodów i starostów). Zamykająca książkę obszerna rymowana szopka nie nadaje się do czytania (być może ucieszy polonistów), jednak dokonania Tuwima i Hemara na tej niwie były dużo lepsze.
Pozostałe drobiazgi zebrane w tomie przypominającym gazetową twórczość późniejszego autora „Znachora” są bardzo nierówne. Widać, że pisane w pośpiechu, na termin. Zdarzają się więc często dobry pomysł i średnie wykonanie albo wyśmienite pierwsze akapity plus dopisana na kolanie reszta. Niektóre są wzruszające, jak grupa tekstów okazjonalnych, pisanych z okazji Wielkanocy albo Bożego Narodzenia. Im bliższe literatury, tym lepsze – taką postawiłbym tezę, bo wśród tych ostatnich zdecydowanie wyróżnia się antysowiecka nowela wigilijna „Taki już zwyczaj”.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.