Orwella złoto głupców

Orwella złoto głupców

Dodano: 
Ministerstwo Prawdy z "Roku 1984" G. Orwella. Wizja artysty. Na ścianie hasło Partii
Ministerstwo Prawdy z "Roku 1984" G. Orwella. Wizja artysty. Na ścianie hasło Partii Źródło: Wikimedia Commons / Jordan L'Hôte, CC BY 3.0
Niemal od dnia dostarczenia „Roku 1984” do londyńskiego biura oficyny Secker & Warburg czytelnicy tego utworu zaczęli intepretować go opacznie. Marketingowcy od Seckera dobrze wiedzieli, że mają w rękach bestseller, powieść, która – jak to ujął David Farrar, wspólnik Warburga – „jest wybitnie powyżej średniej”.

Tymczasem manuskrypt „Roku 1984” trafił do rąk pierwszych czytelników. Wszyscy bez wyjątku, Leonard Moore, jego agent literacki oraz redaktorzy, byli przeświadczeni, że oto mają przed sobą coś, co być może jest wydarzeniem bez precedensu. List Orwella do wydawcy Fredrica Warburga był w zasadzie odpowiedzią na dwie obszerne pochwały, które tamten wysłał mu w trzecim tygodniu grudnia. Skromny i powściągliwy ton tego listu – Orwell dopiero w trzecim akapicie wspomina, że cieszy się, iż Warburgowi spodobała się jego powieść – ostro kontrastuje z treścią wewnętrznego memorandum, które kilka dni wcześniej otrzymali pracownicy oficyny. „Ta powieść należy do najbardziej przerażających utworów, jakie kiedykolwiek czytałem – napisał Warburg. – Nasuwały się oczywiste porównania z »Żelazną stopą« Jacka Londona – jednak jeśli chodzi o prawdopodobieństwo i grozę, to on [Orwell] przewyższa tego przecież niepośledniego autora”. Po czym, całkiem dorzecznie, przedstawia kilka supozycji dotyczących tej powieści.

Dwie z nich miały charakter ściśle polityczny. Oto, co w powojennej Europie zagrożonej hegemonią sowiecką – stwierdził – znalazło się na celowniku autora: „Mamy tu Związek Radziecki do entej potęgi, jest i jakiś Stalin, który nigdy nie umrze, jest też tajna policja wyposażona we wszelkie zdobycze nowoczesnej techniki.

Artykuł został opublikowany w 4/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także