„Oczekuje się od nas zgadywania życzeń ministra, przewidywania, co może go zadowolić” – wskazuje cytowany przez portal wyborcza.pl Adrian Maliszewski, który sprawuje w resorcie rolnictwa funkcję inspektora ds. wyjazdów służbowych, a teraz otrzymał zapowiedź zwolnienia z pracy.
Jak przekonuje Maliszewski jest to rodzaj kary za brak organizacji odprawy VIP, czyli poza kolejnością dla podróżującego samolotem ministra. W rezultacie Puda wracając z Lizbony spóźnił się na samolot do Warszawy podczas próby przesiadki w Rzeszowie.
Według wersji zwierzchników Maliszewski miał otrzymać polecenie drogą telefoniczną. Urzędnik utrzymuje z kolei, że nic takiego nie miało miejsca.
Pytania do Ministerstwa Rolnictwa
Portal wPolityce postanowił zapytać o przebieg sprawy u źródła.
„Przede wszystkim, zwracają uwagę nasi rozmówcy, Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi jest organem administracji państwowej i nie dokonuje czynności z zakresu prawa pracy wobec osób zatrudnionych w urzędzie, a w szczególności czynności wynikających z nawiązania i trwania stosunku pracy z członkami korpusu służby cywilnej oraz czynności związanych z ustaniem stosunku pracy” – pisze portal wPolityce.
„To leży w kompetencjach Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które zgodnie z Kodeksem postępowania administracyjnego jest zespołem ludzi obsługujących organ administracji państwowej w wypełnianiu jego konstytucyjnych obowiązków. Trudno jednak odmówić Ministrowi prawa do wyrażenia opinii dotyczących poziomu wykonywania zadań przez osoby zatrudnione w Ministerstwie. Niezależnie od rodzaju jednostki organizacyjnej, prywatnej czy państwowej, każdy szef ma do tego prawo” – napisano w udzielonej dziennikarzom odpowiedzi.
„Otrzymał polecenie”
Portal opisuje dalej, że według uzyskanych informacji Maliszewski otrzymał polecenie organizacji odprawy VIP. „Opisany wyjazd planowany był od początku w klasie ekonomicznej. Natomiast przy jego organizacji pracownik miał nie wypełnić prawidłowo swoich obowiązków i nie zapewnił Ministrowi obsługi poprzez salonik VIP Portu Lotniczego „Rzeszów – Jasionka”.
Z informacji wPolityce wynika, że Puda nie został poinformowany, że salon VIP nie został zarezerwowany. Portal cytuje kolejną wypowiedź:
„To, że pracownik popełnił błąd i nie dopełnił swoich obowiązków, to jedno. Jednak z powodu jego zaniedbania Minister nie mógł już wejść na pokład samolotu w Rzeszowie co istotnie uniemożliwiło realizację jego służbowych obowiązków. Minister nie zdążył na spotkanie z Prezesem Rady Ministrów. Wracał do Warszawy samochodem. I tu po raz kolejny zbudowano obraz niedobrego VIP-a używając określenia – czekał na limuzynę. Bo przecież czytelnik nie zwróciłby uwagi na rzeczywisty opis, że Minister wrócił do Warszawy służbowym samochodem, który był w Rzeszowie już wcześniej z inną delegacją. Limuzyna brzmi! To się sprzeda i do koncepcji pasuje, a samochód – już nie” – czytamy.
„Strefa VIP”
Jeśli zaś chodzi o strefę VIP, to Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi ma podpisaną z PP „Porty Lotnicze” umowę na korzystanie ze strefy VIPLine. Osoba z otoczenia ministra, na którą powołuje się portal wPolityce wyjaśnia, że korzystanie z tej strefy jest potrzebne, by sprawnie przeprowadzić odprawę. Jest to konieczne ze względu na bardzo napięty kalendarz konstytucyjnych ministrów.
Z informacji portalu wynika, że w tej sprawie zgłoszenie lotu ministra jako VIPLine w Warszawie należało do standardowych obowiązków urzędnika. Nie wymagało nawet wobec tego dodatkowego polecenia.
Spór w sprawie hotelu w Brukseli
Maliszewski podnosi też kwestię dotyczącą bezpodstawnych w jego ocenie pretensji za wybór hotelu w czasie spotkań ministra rolnictwa w Brukseli.
W tej kwestii portal wPolityce.pl dowiedział się, że była to jedna z kluczowych Rad na przestrzeni ostatnich lat.
„Zarezerwowany przez pracownika dla delegacji Ministerstwa Rolnictwa hotel Hotel DoubleTree by Hilton, położony był przy lotnisku. To znaczna odległość od budynku w którym toczyły się obrady, które trwały dwa dni i dwie noce. Zmiana hotelu był (dojazd ok 45 minut) a podyktowana wyłącznie kwestiami praktycznymi, wynikała z uczestniczenia w wielogodzinnych negocjacjach i konieczności szybkiego dotarcia na miejsce spotkań z hotelu i odwrotnie” – czytamy.
Jak dodano, nie jest wobec tego prawdą twierdzenie, że pracownik musiał zmienić delegację do „pięciogwiazdkowego hotelu Sofitel Le Grand Ducal”. Delegacja została bowiem przeniesiona do pobliskiego budynku Rady hotelu Novotel Kirchberg, w tej samej kategorii, czyli czterogwiazdkowego.
Czytaj też:
"Koniec pustych słów". PSL chce odwołania ministra rolnictwaCzytaj też:
Warzecha: Osobom dziennikarskim z "Gazety Wyborczej" szczerze współczuję