TVN 24 wziął udział w kampanii czarnego PR-u? Przedsiębiorca pozywa stację

TVN 24 wziął udział w kampanii czarnego PR-u? Przedsiębiorca pozywa stację

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Darek Delmanowicz
TVN 24 kilka tygodni temu wyemitował reportaż „Kucharze Łukaszenki” o znanym podlaskim biznesmenie. Ten jednak twierdzi, że materiał był „pełen kłamstw” i stanowił element „negatywnej, nieuczciwej kampanii” prowadzonej przez jego konkurencję.

TVN 24 kilka tygodni temu wyemitował reportaż „Kucharze Łukaszenki” o znanym podlaskim biznesmenie. W zapowiedzi materiału dziennikarz zatrzymuje w drzwiach przedsiębiorcę i nerwowo dopytuje, czy białoruski dyktator lubi steki wysmażone czy krwiste. „A skąd ja wiem?” – odpowiada zdezorientowany mężczyzna. Reportaż będzie miał ciąg dalszy na sali sądowej. – Występuję na drogę sądową przeciwko redakcji TVN 24. Nie ma mojej zgody na kłamstwa i insynuacje – zapowiada w rozmowie z DoRzeczy.pl podlaski biznesmen.

Witold Karczewski to znany przedsiębiorca z Podlasia. Prowadzi firmę handlującą sprzętem rolniczym Contractus, jest wiceszefem Krajowej Izby Gospodarczej, honorowym prezesem Izby Przemysłowo-Handlowej w Białymstoku i konsulem honorowym Bułgarii. Uczestniczy w międzynarodowych misjach gospodarczych z udziałem najważniejszych osób w państwie.

Materiał TVN 24 dotyczący biznesmena został wyemitowany 9 stycznia. Padły w nim ciężkie oskarżenia. Autorzy twierdzą, że Witold Karczewski jest podejrzany o skorumpowanie kenijskiego ministra, ma niejasne powiązania z ludźmi białoruskiego reżimu i jest cichym współwłaścicielem mińskiej restauracji, w której miałby się stołować Aleksander Łukaszenka.

"Byłem weryfikowany przez służby. Nie było zastrzeżeń"

Co ciekawe, ani KIG, ani IPH w Białymstoku, ani ambasada Bułgarii w żaden sposób nie odcięły się od przedsiębiorcy. Nie pozbawiono go żadnej z piastowanych funkcji. KIG opublikowała na swoich stronach jego oświadczenie a IPH w odpowiedzi na nasze pytania wręcz wzięła przedsiębiorcę w obronę.

„Izba Przemysłowo-Handlowa w Białymstoku przyjęła materiał TVN 24 z najwyższym zdumieniem. Pan Witold Karczewski jest osobą doskonale znaną w środowisku podlaskiego biznesu, od lat cieszy się powszechnym szacunkiem i nieposzlakowaną opinią. Reportaż TVN 24 odbieramy jak próbę podważenia jego dorobku jako przedsiębiorcy i działacza społecznego (…). Z przekazanych informacji wynika, że reportaż zawiera szereg kłamstw i manipulacji oraz że będzie on przedmiotem postępowania sądowego w zakresie ochrony dóbr osobistych. Ponadto pragniemy przekazać, że zgodnie z przekazanymi nam informacjami nie toczy się obecnie żadne postępowanie prokuratorskie w zakresie rzekomego szpiegostwa – ani w sprawie, ani tym bardziej przeciwko panu Witoldowi Karczewskiemu. Pan Witold Karczewski całkowicie odrzuca również wszelkie sugestie dotyczące składania rzekomej obietnicy korzyści majątkowej dla osoby pełniącej funkcję publiczną w Kenii” – czytamy w stanowisku IPH.

W podobnym tonie do materiału odniósł się sam przedsiębiorca w oświadczeniu udostępnionym na stronie KIG. „Środowisko podlaskiego biznesu zna mnie od ponad trzydziestu lat, od początku budowania organizacji okołobiznesowych i wierzę głęboko, że właśnie po moich dokonaniach mnie ocenia – czego wyraz już dostaję (…). W obliczu moich dokonań szczególnie niedorzeczne są spekulacje autora na temat mojej lojalności wobec państwa polskiego. Z całą mocą podkreślam, że według mojej wiedzy nie toczy się w tej sprawie żadne postępowanie prokuratorskie ani w sprawie, ani tym bardziej przeciwko mnie” – zapewnia Witold Karczewski. W rozmowie z DoRzeczy.pl dodaje: – Jako Konsul Honorowy Bułgarii zostałem pozytywnie zweryfikowany przez służby polskie i bułgarskie. A na zaproszenie pana prezydenta w 2023 r. brałem udział w wizycie w Mongolii. Jak każdy uczestnik byłem z tego tytułu weryfikowany przez odpowiednie służby. Nikt nie zgłosił żadnych zastrzeżeń co do mojej osoby.

"Nie nabyłem udziałów restauracji"

W oświadczeniu przedsiębiorca odnosi się także do postaci białoruskiego oligarchy Aleksandra Zingmana. Z reportażu TVN 24 wynika, że Zingman i Karczewski to biznesowi partnerzy. Według autorów materiału mają oni wspólnie prowadzić mińską restaurację Falcone, w której podobno jada sam Łukaszenka, a także robić interesy w Afryce.

Tyle że Karczewski zapewnia, że to nieprawda. – Nie utrzymuję jakichkolwiek relacji – ani biznesowych, ani towarzyskich – z osobami z otoczenia prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki, w tym z wymienionym w materiale Aleksandrem Zingmanem – twierdzi przedsiębiorca. – Nigdy ani ja ani moja spółka nie nabyliśmy udziałów tej restauracji ani jej nie zakładaliśmy. Przygotowuję zawiadomienie do właściwych organów w związku z możliwością popełnienia przestępstwa w tym zakresie. W czasie, kiedy polscy przedsiębiorcy prowadzili intensywnie interesy na Białorusi przy wsparciu polskich władz, przy finansowaniu polskich banków, ja także realizowałem tam kontrakty, jeździłem na targi. Byłem nawet przedstawicielem zagranicznych firm na Białorusi. Wtedy, najprawdopodobniej na targach albo na jakimś forum gospodarczym, poznałem Aleksandra Zingmana, który był białoruskim przedsiębiorcą. Ostatni raz widziałem go 5-6 lat temu. Skończyłem z nim współpracę, kiedy kontrakty na Białorusi stały się nierentowne – mówi nam Karczewski.

To, kto mówi prawdę – dziennikarze TVN 24 czy pomówiony biznesmen – rozstrzygnie sąd. Sprawa wydaje się jednak tym ciekawsza, że przedsiębiorca twierdzi, iż reportaż stacji był elementem kampanii czarnego PR-u, za którą stoi firma F. (nazwa do wiadomości redakcji; poprosiliśmy władzę spółki o komentarz, ale nie otrzymaliśmy go do chwili zamknięcia artykułu), które konkurowała z Contractusem na rynku afrykańskim.

Sąd kazał przepraszać za nieuczciwą konkurencję

Karczewski mówi nam, że sąd już raz oceniał metody, za pomocą których F. próbowało zwalczać Contractusa. W sprawie zapadł prawomocny wyrok.

– Już raz walczyłem w sądzie o dobre imię moje i spółki Contractus i wygrałem. Złożyłem pozew przeciwko F. o zaniechanie rozpowszechniania nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd informacji na temat spółki Contractus oraz o zaniechanie nakłaniania Rządu Republiki Kenii do rozwiązania lub niewykonywania umów zawartych przez Rząd Kenii ze spółką Contractus. Sądy obu instancji przyznały mi rację. Biorąc pod uwagę, że znowu dziennikarze „mielą” temat kredytu kenijskiego, którego dotyczył wyrok, mogę domyślać się kto znowu inicjuje te nieuczciwe działania – mówi Karczewski.

Portal DoRzeczy.pl zapoznał się z wyrokiem, o którym mówi przedsiębiorca. Rzeczywiście jest on dla niego korzystny. Z uzasadnienia sądu wynika, że firma F. próbowała „wyciąć” go z afrykańskich kontraktów. Przedstawiciele tej firmy kierowali korespondencję do rządu Kenii, w której twierdzili, że Contractus był w stanie wygrać przetargi i realizować zlecenia wyłącznie dlatego, że jego podwykonawcą była F. Firma nakłaniała też rząd Kenii do rozwiązania umów z Contractusem.

Sąd uznał to działanie za czyn nieuczciwej konkurencji, nakazał pisemne przeprosiny i zabronił F. kontynuowania takich praktyk.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także