Po głośnej akcji z wwiezieniem Obywateli RP na teren Sejmu w bagażniku, Ryszard Petru, Joanna Schmidt i Joanna Scheuring-Wielgus dostali zakaz wjazdu do parlamentu samochodem. Petru domagał się od marszałka Marka Kuchcińskiego zniesienia zakazu. Jak się okazuję, bezskutecznie.
We wtorek dyrektor Centrum Informacyjnego Sejmu Andrzej Grzegrzółka poinformował, że zakaz wjazdu dla Petru dalej obowiązuje i nie może zostać cofnięty, ponieważ "dotychczasowe działania posła nie dają rękojmi bezpieczeństwa".
W związku z tą sprawą Petru napisał kolejne pismo do marszałka Kuchcińskiego, w którym domaga się 50 tys. zł zadośćuczynienia.
Żądania polityka komentował w programie "Tłit" w Telewizji WP Marcin Horała. – Przepraszam, tu ciężko utrzymać powagę – stwierdził, śmiejąc się, poseł PiS. – Do Sejmu można jeszcze wejść na piechotę. Naprawdę da się – przekonywał.
Horała powiedział, że marszałek Kuchciński "nie uwziął się" na Petru. – Wwoził w bagażniku nieuprawnione osoby trzecie na teren Sejmu. Trudno tu widzieć jakąś szczególną represję – stwierdził. Dodał, że Petru stoi na drodze do "autokompromitacji".
Czytaj też:
Petru nadal nie wjedzie autem na teren Sejmu. Znamy powód