Pamiętamy tych, którzy zwracali ordery Lechowi Kaczyńskiemu? Andrzej Celiński oddał swój dlatego, że prokuratorzy IPN wezwali go na przesłuchanie.Seweryn Blumsztajn zareagował w ten sposób na krytyczny ton wypowiedzi prezydenta pod adresem niektórych działaczy dawnej opozycji. Ewie Milewicz nie spodobało się, że prezydent odznaczył szefa IPN Janusza Kurtykę. Jacek Rakowiecki, obecnie rzecznik TVP, usprawiedliwiający zakup i emisję szkalującego AK niemieckiego filmu, oficjalnie odmówił przyjęcia odznaczenia „z powodów politycznych” (wcześniej nie protestował, kiedy został o nim poinformowany) itd.
Prezydent Kaczyński usiłował nadrobić zaniedbania poprzedników i uczcić działaczy antykomunistycznej opozycji. Tak odpowiedzieli niektórzy z nich. Wcześniej Aleksander Kwaśniewski obwieszał orderami wolnej Polski aktywistów komunistycznego systemu, m.in. cały zespół „Trybuny”, dawnej „Trybuny Ludu”, organu totalitarnej władzy. Wówczas ci, którzy tak bezkompromisowo mieli później oddawać ordery Kaczyńskiemu, milczeli.
Może dlatego, że Michnik u Kwaśniewskiego czuł się jak u siebie w domu.
Ostatnio prezydent Bronisław Komorowski udekorował „osoby zasłużone w działalności na rzecz rozwoju wolnych mediów w Polsce”. Najwyższe odznaczenie, Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski (jeden z najważniejszych w Polsce medali), otrzymał Andrzej Siezieniewski, prezes Polskiego Radia.
To jeden z bardziej zasłużonych aparatczyków komunistycznej propagandy. W latach 1976–1982 był korespondentem Radiokomitetu w Moskwie. Każdy, kto ma elementarne pojęcie o tamtych czasach, wie, że stanowisko takie otrzymać mogli tylko najbardziej zaufani towarzysze. W 1984 r. Siezieniewski został wiceszefem programów informacyjnych TVP.
Czy Komorowski robi sobie jaja? Powinien był odznaczyć jeszcze za działalność na rzecz wolności słowa szefa komunistycznej cenzury. Byłoby to tylko nieco bardziej ostentacyjne, chociaż realnie taki Siezieniewski ważniejszy był dla PRL-owskiej propagandy niż szef Urzędu Kontroli Publikacj i Widowisk.
Komorowski działał w opozycji, ale w III RP wyraźnie zmienił sojusze. Walczył w obronie przeniesionych w całości z czasów komuny WSI, które w III RP zajmowały się intrygami politycznymi oraz przestępczymi działaniami w rodzaju nielegalnego handlu bronią, natomiast nie potrafiły wytropić żadnego rosyjskiego szpiega. Już jako prezydent na swojego eksperta do spraw kontaktów z Rosją powołał Wojciecha Jaruzelskiego. Udekorowanie Siezieniewskiego to ukoronowanie tych działań.
Cóż na to dawni działacze opozycji, którzy tak ostro recenzowali każdą wypowiedź poprzedniego prezydenta? Którzy za każdą bardziej wyrazistą wypowiedź odsądzali go od czci i wiary? Czyżby dawni bojownicy o wolność słowa tak dobrze czuli się w towarzystwie nadzorców komunistycznej propagandy, że nie uważają za stosowne choćby zaprotestować przeciw tego typu degradacji państwowych symboli? A co z tymi byłymi opozycjonistami, którzy odnaleźli wygodne schronienie w gabinecie prezydenta? Nie przeszkadzają im hołdy dla komunistycznych czynowników? Czy ich synekury warte są tak jaskrawego sprzeniewierzenia się swoim byłym ideałom?
Może dlatego muszą wymyślać coraz bardziej skrajne (nieważne, że absurdalne) zagrożenia, krzyczeć o faszyzmie, wznosić monumenty obłudy, żeby zagłuszyć swoje wątpliwości?