PiS i Lewica, czyli кто кого?

PiS i Lewica, czyli кто кого?

Dodano: 
Poseł partii Razem Adrian Zandberg
Poseł partii Razem Adrian Zandberg Źródło: PAP / Mateusz Marek
Dzień 431, wpis nr 420 || Jak już pisałem, spektakl pt. Fundusz Odbudowy odbył się, z różnymi konsekwencjami dla sceny politycznej Polski.

Plemiona pozostały, tylko się przetasowały grupki pomiędzy nimi. Uważam, że tymczasowo i taktycznie. Oratorskie występy miały swemu elektoratowi wytłumaczyć, jaka jest obecna dynamiczna pozycja danego plemiona. PiS się tłumaczył z Lewicy, Lewica z PiS-u. Najtrudniej miała Koalicja Obywatelska, która musiała się tłumaczyć z… Europy. Ja do tych popisów nie przypisywałem większego znaczenia, ale jedno mnie mocno uderzyło.

Niezły orator

Chodziło o występ posła Lewicy, Zandberga. To niezły orator. Gruby głos, gada bez kartki, jest przekonujący i dobrze konstruuje to co chce powiedzieć. Zresztą wjechał do polityki dzięki jednej wypowiedzi w telewizji, która ogłosiła go nową wartością w polityce. (Coś tak jak mój kumpel, poseł Łukasz Mejza, który miał medialnie odnotowane wystąpienie jako poseł niezależny). Ale wróćmy do posła Lewicy.

Ten niewiele mówił o tym, dlaczego Lewica TO zrobiła z PiS-em, a właściwie odniósł się do uchwalenia zgody na Fundusz Odbudowy z innych pozycji. Niewygodnych dla PiS. No, bo to, że powiedział, iż wybrał mniejsze, pieniężne zło, zadając się ze znienawidzonym rządem, to już rytuał. Ale Zandberg powiedział coś, co jest nagą prawdą, ale i słoniem stojącym w rogu okrągłego Sejmu, którego nikt nie zauważa. Zandberg stwierdził, że ten deal wypełnia strategiczne cele, które lewica właśnie zrealizowała, zaś KO ich nie zauważyła w swym zacietrzewieniu. Czyli Lewica zaszkodziła PiS-owi bardziej niż katońska postawa wyniosłych wartości, obrana przez KO.

Ten deal – według Zandberga, Lewicy, ale i… Konfederacji realizuje otwarte marzenie lewaków o zwiększonej integracji europejskiego projektu, który jest – również poprzez mechanizm wspólnego długu – bliższy swej realizacji. Zandberg powiedział to nie tylko Koalicji Obywatelskiej, że tego nie zauważyła, ale powiedział to także elektoratowi PiS-u, o swoim własnym rzecz jasna nie zapominając. No bo, jak już pisałem, wspólne długi cementują małżeństwo. A europejskie małżeństwo jest w kryzysie i takie zbiorowe zobowiązania mogą (dodajmy – sztucznie) cementować wspólnotę. Piszę: sztucznie, bo branie kredytu przez małżeństwo w kryzysie, by je uratować, przebija tylko jedno – zrobienie sobie wspólnego dziecka, by przezwyciężyć kryzys w związku.

"Naruszył ten wizerunek"

PiS zebrał swój zwycięski elektorat również pod sztandarem sceptycyzmu wobec Unii. Gros Polaków jest za przynależnością do niej, ale nie bezwarunkową, jakiej byli świadkami za PO. Teraz PiS mocno naruszył ten wizerunek. A właściwie naruszył go Zandberg. Wyborca PiS, i cały rząd w ławach sejmowych, usłyszał smutną, a dla niektórych szokująco nową, prawdę, że PiS właśnie ręka w rękę przyłożył się do niwelacji swoich podstawowych ideałów – suwerenności, wstawania z kolan i – jeśli mamy już pozostać w Unii – zmieniania Brukseli na korzyść państw narodowych.

Polityka unijna PiS wzbudza coraz więcej kontrowersji wśród jego wyborców, co swym przemówieniem wydobył Zandberg. Mamy do czynienia z kolejnymi ustępstwami europosłów prawicy w Brukseli. A tak było choćby z warunkowaniem praworządności, zgodą na paszporty szczepienne czy ustępstwami klimatycznymi. Istnieje karkołomna koncepcja, że PiS ustępuje, by potem – wskazując na trudności adaptacyjne – wnosić o przedłużanie ustalonych terminów. A w wersji hard – że wie, iż Unia, zanim dojdzie do ustalonych terminów (np. klimatycznych), będzie już w takim stanie, że wszystko da się odłożyć i przerobić. A teraz trzeba brać, jak dają.

No bo te pieniądze – dobrze wydane – mogą zapracować na korzyść PiS-u, zapewniając mu reelekcję. To witalny zastrzyk pieniędzy w budżet osłabiony falowaniem lockdownami. Forsa spada z nieba i znakomicie uzupełnić może lukę po kowidowym obijaniu się od ściany do ściany. A więc dla opozycji jest to walka na śmierć i życie, bo – co paradoksalne, głównie dla KO – to kasa z Brukseli może uratować PiS. I może stąd taka, opozycji totalnej, irracjonalna reakcja.

Ale jest tu parę kłopotów dla obdarowanych – dość niejasne jest kto i w jakiej wysokości będzie pobierał te unijne podatki. Po drugie – kasa jest mocno znaczona przez Brukselę i trzeba się będzie sporo nagimnastykować, gdyby się chciało wydać ją inaczej. A priorytety są tu raczej niesprzyjające odbudowaniu się sfery zmasakrowanych usług, a więc mali i średni przedsiębiorcy mogą nie odczuć dobroczynnego wpływu Funduszu. To nie jest łatwe, by restauratorzy czy hotelarze stali się z dnia na dzień programistami czy zielonymi energetykami.

"Zandberg podkopał image PiS"

Tak czy siak Zandberg mocno podkopał eurosceptyczny, czy eurorealistyczny image PiS. Ciekawe, kto będzie miał rację w swych rachubach? PiS, który dostał kroplówkę, która kosztem kolejnego naruszenia naszej suwerenności, przedłużyć może obecne rządy? Czy rację będzie miała Lewica, że to krok do europejskiej integracji w jedno państwo związkowe, w którym – jak sam zaprorokował Zandberg – już wkrótce polskim namiestnikiem centrali w Brukseli będzie Lewica? A więc Lewica właśnie zainwestowała w swoją przyszłą, unijną inwestyturę.

Ciekawe, która opcja będzie miała rację. Najgorsze jest to, że nie muszą to być opcje alternatywne wobec siebie. I gdyby obie te strony zrealizowały swoje cele, to mamy wszyscy prze…chlapane.

PS I. Ten wpis napisałem jeszcze w środę, a tu, jak go miałem puścić na sobotę – okazało się, że w piątek całą powyższą sprawę przyćmił post Zandberga ze zdjęciem z jedzenia parówek (wegańskich oczywiście, myśmy lewica!) na Orlenie. Podniosła się wrzawa polityczna o zdradzie już zupełnej. Kiedyś istniała taka figura narracyjna, która charakteryzowała polską politykę z czasów PO. Było w niej o tym, że Kaczyński (wtedy opozycyjny chłopiec do bicia) to taka małpa w klatce i kiedy jest już z PO słabo, to wystarczy kopnąć w klatkę i się małpa rzuca. Widzowie widzą, że to jednak wariactwo i nabierają odrazy do małpy, nie widząc nawet, że ktoś kopie w klatce. Wierzyłem, że kiedyś dożyję czasów, kiedy to w klatce za małpę będzie robiło PO, ale nie przyszło mi do głowy, że zobaczę, iż w klatkę kopać będzie Lewica. A tu z boku stoi strażnik Kaczyński i się szeroko uśmiecha. Ale z dugiej strony – taki poziom polskiej polityki, to już szorowanie po dnie. I właśnie – ZOO. I co z tego, że widzimy jak naczelnik znowu ograł układ kopiący-małpa? To wciąż ZOO.

Kiedyś przyjdzie jakiś leśniczy do polskiego lasu (ZOO?) i pogoni to towarzystwo, które kłóciło się o… parówki. I wtedy naród pozostanie sam na sam z leśniczym, już bez tych swoich parówkowych elit. I jak już kiedyś pisałem – oby to tylko był leśniczy, który mówi po polsku.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na blogu „Dzienni zarazy”

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także