– Jeśli teraz odpuścimy, jesienią znów będzie gorzej – mówi prof. Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Zdaniem eksperta, spadająca liczba chętnych do zaszczepienia się to "typowa demobilizacja". – Nie czujemy już zagrożenia. W mojej ocenie albo już nabraliśmy odporności zbiorowej, albo zbliżamy się do tego momentu. Stało się to przede wszystkim podczas fali zachorowań jesienią, a później wiosną. Wskazuje na to właśnie utrzymująca się niska liczba zakażeń. Ceną za to były jednak dziesiątki tysięcy zgonów. Teraz nabytą odporność możemy podtrzymać już tylko przez szczepienia – wskazuje prof. Flisiak.
Jesień będzie trudna?
Lekarz został zapytany, czy jeśli większość Polaków nie zdecyduje się na szczepienia, jesienią należy spodziewać się kolejnej fali epidemii. – Tak, choć pewnie nie będzie to tak wielki skok ze względu na utrzymującą się u większości odporność. Z drugiej strony, musimy pamiętać, że już po pół roku od zachorowania 5-6 proc. ozdrowieńców traci odporność. Po roku – choć te badania są na razie na małych próbach – od 10 do 20 proc. Jeśli więc nie nadrobimy tego szczepieniami, to możemy się spodziewać epidemii wyrównawczej – podkreśla prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych.
Kiedy można mówić o odporności zbiorowej? – Te widełki między 60 a 80 proc. są przyjmowane w oparciu o doświadczenia z innymi zakażeniami i modele matematyczne. Jak będzie z SARS-CoV-2, nie wiemy. To będzie zależało od wielu czynników, między innymi zagęszczenia ludności – podkreśla prof. Robert Flisiak.
Czytaj też:
Chiny: Podano już ponad 620 mln szczepionek na COVID-19Czytaj też:
Kiedy wszyscy posłowie wrócą na salę obrad? "Dosyć głosowania wakacyjnego"