Kowidki international. Wchodzimy na ostatnią prostą

Kowidki international. Wchodzimy na ostatnią prostą

Dodano: 
Koronawirus, zdjęcie ilustracyjne
Koronawirus, zdjęcie ilustracyjne Źródło:PAP/EPA / PIYAL ADHIKARY
Dzień 573. Wpis nr 562 | Teraz kowidki międzynarodowe. Działo się sporo, ale raczej pozostaniemy przy pandemii, odstawimy sporo tematów politycznych, ale parę smaczków zostawimy na koniec.

Zaczynamy jak zwykle od czołówki światowego sanitaryzmu, Mecce religii Covid-Zero, czyli Australii. Po strajku kierowców australijskich tirów dołączyli budowlańcy. Z kierowcami to już była jazda, bo tam tiry to małe pociągi szosowe i jak się uprą to drogę zastawią w trzy sekundy, a i aprowizacji nie dowiozą, a więc temat ciężki, . Australijskie władze wzięły się na sposób i próbowały przemilczeć sprawę, ale trudno nie zauważyć zablokowanych autostrad (chyba, że się nie jeździ, a nie jeździ się) czy braków w sklepach (chyba, że się nie kupuje, a nie kupuje się). Dołączyli budowlańcy, którym władze zamknęły budowy z powodów… kowidowych, bo przecież wiadomo, że brać budowlana to siedzi sobie na kolanach na przerwach. Mamy więc strajki, ale jak strajkować, jak robić i tak nie wolno i blokowanie autostrad. Ale to połączenie budowlańców i kierowców blokujących drogi to tak jak kiedyś bodaj czy w „Przekroju” był rysunek, że blokada torów przez rolników się nie udała z powodu strajku kolejarzy.

Mamy pierwsze wykresy z Izraela. Coś tam się stało z zaszczepionymi w sierpniu po przypominającym strzale, bo wystrzelili do góry. W ogóle nie widać „lepszości” szczepień w stosunku do niezaszczepionych. Wciąż trwają poszukiwania przyczyn tego fenomenu.

Nawet jakiś doktor na antenie radia wykazał się iście dialektyczną tezą, że „ta trzecia dawka p. #covid19 to tak naprawdę jest druga dawka. Bo, jak pokazał Izrael, druga dawkę podano za wcześnie, więc to tak jakby była wciąż pierwszą. I, dlatego tą trzecią dawkę trzeba traktować jak pierwszą”. No to przecież elementarne, Watsonie.

Mamy eskalację paszportową. Nie dość, że każą robić testy, to, tak jak ze szczepionkami, każą sobie za to płacić. Chcą wziąć nie szczepów na brak kasy. Taki ktosiu we Francji, by żyć to będzie musiał płacić ciągle za test, bo jak jesteś niezaszczepiony to się musisz wykazać testem, który traci ważność po 3 dobach. Wykresy zakażeń spadają, ale to już dawno jest zabawa w wyszczepienie a nie w kowida. We Włoszech jeszcze gorzej – za 15 Eurasów musisz się testować co dwa dni. Kolega był i mówił, że oni tam to olewają i mają to – po włosku – gdzieś. Nawet wprowadzono zakaz tańców, chyba, że… na krześle. I od razu powstały szkoły tańca na krzesłach, które sprowadzały się do normalnych tańców face-to-face, z tym, że z przywiązanymi do pupy krzesłami. Kolega bawił się świetnie, obiecał, że pokaże, może uda mi się zrobić kilka zdjęć. Nie wiadomo co nas czeka… w karnawale.

Szwecja jak zwykle psuje obraz. Pisałem o tym wiele, głownie, że wygląda jak tarantula na torcie. Oni poszli inaczej, na odporność stadną, wróżono im trupy na ulicach, ale jakoś nie wyszło, a więc ciszej nad tą nie-trumną. Szwedzi oraz inne kraje (np. Dania, Holandia) wypięły się na kowidowe paszporty, zamknęły się na wyszczepionych gości z Izraela (bo zakażają) i jakoś sobie żyją. Pisałem o tym w „DO Rzeczy”, że nastąpiła mała wojenka na linii Izrael-Szwecja, no bo Izrael w retorsji zamkną wjazd dla Szwedów. No bo taki nie zaszczepiony, ale bo zaszczepiony dwa razy Szwed to w Jerozolimi liczy się za Szczepana czy nie?

A w międzyczasie Niemcy budują płot na granicy z Polską. Jakoś nie widać kamer, polskich aktywistów i celebrytów, no bo kto będzie zadzierał ze zleceniodawcą? Nawet ekolodzy się nie kwapią, że się jakiś jeleń (sic!) zaplącze. Niemcy robią to przeciwko przenikaniu (uwaga!) dzikich świń przez granicę. A mieliśmy z nimi takie dobre stosunki, a tu zaraz nam od świń i to dzikich.

Mamy amerykańską segregację sanitarną w kierunku odwrotnym. Rzeczniczka prezydenta Bidena została zapytana dlaczego legalnie wjeżdżający do Stanów zobowiązani są do okazywania paszportów kowidowych oraz negatywnego testu z ostatnich trzech dni, ale migrantów to już nie dotyczy. Rzeczniczka stwierdziła, że „to nie jest to samo”. No jak tak, to nie mam pytań.

I cytatek na koniec, od Marka Łady:„21 września 37 roku cesarz Kaligula, uważający płeć za sprawę umowną, organizujący parady równości oraz konfiskujący majątki bogatych, został ogłoszony przez Senat (rzymski) Ojcem Ojczyzny. 2000 lat temu mówiono że to wariat, dziś uznano by go za człowieka postępowej lewicy”.

Na końcu smaczek, o którym nie wiem co myśleć. Złapałem filmik z pogranicza minirobotyki i medycyny. Widać jak malutki robocik-świderek wyłapuje leniwe plemniki, zanosi je do niezapłodnionego jaja i wciska w środek. Wygląda to czadowo, ale od razu wątpliwości. No bo to pomoże wielu rodzinom przebrnąć przez koszmar walki o dziecko. Ale z drugiej strony jak ten plemnik coś nie tego, to co się z niego urodzi? Może jakiś słabszy osobnik? I otwiera się piekło etyki genetycznej. Przecież taki robocik to za boga robi, bo to ON wybiera KTÓREGO plemnika złapać i pogonić do roboty. A co plemnik to całkiem inny człowiek. A jak będziemy mieli takie co to wyłapią tego blondyna z niebieskimi oczyma (na życzenie rodziców), zaś piwnych brunetów będą lekceważyć? Szykują się złożone czasy, na szczęście ja – dziaders – nie dożyję. Ale ja mam dzieci i wnuki i mnie nie jest – jak i Gazecie Wyborczej – wszystko jedno.

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Źródło: dziennikzarazy.pl
Czytaj także