Premier Morawiecki w trakcie wystąpienia w Strasburgu mówił o szantażu UE wobec Polski. Czy zgadza się Pan z tym stwierdzeniem?
Prof. Zbigniew Krysiak: Tak, premier ma rację, którą w swoim wystąpieniu znakomicie uzasadnił. Wystąpienie premiera było niezwykle merytoryczne, a przedstawione podejście do Wspólnoty Europejskiej było odzwierciedleniem myślenia Roberta Schumana, który w 1962 roku jasno w następujący sposób wyartykułował, że nie chce super państwa. "Moja idea nie polega na tym, aby połączyć kraje w celu stworzenia superpaństwa. Nasze kraje europejskie są historyczną rzeczywistością. Z psychologicznego punktu widzenia byłoby to niemożliwe i nierozsądne, aby się ich pozbyć. Ich różnorodność jest dobrą rzeczą i nie ma sensu, aby je usuwać lub dokonywać zrównywania lub unifikacji” – twierdził Schuman.
Nie milkną echa demonstracji przeciwko orzeczeniu TK ws. wyższości konstytucji nad prawem unijnym. Jak ocenia Pan hasła opozycji wzywające do obrony przed Polexitem?
Opozycja chyba nie zrozumiała tego, o czym mówił Jan Paweł II przed wejściem Polski do UE, a więc, że Europa Zachodnia potrzebuje Polski, żeby odradzała się w duchu wartości chrześcijańskich po to, aby idea Wspólnoty Europejskiej nie zbankrutowała. W tym kontekście należy rozumieć, że opozycja chce zniszczyć model Europy Schumana, gdyż odrzuca wszelkie wypowiedzi, które o tej Europie Schumana mówią. Tak postawa opozycji wyraża więc wrogość wobec Europy Schumana. Proponuję, aby opozycja zapoznała się z następującą wypowiedzią Schumana, który przedstawia mechanizm niszczenia Wspólnoty Europy stosowany przez jej wrogów: "Strzeżcie się tych, których czar prowadzi cię do bierności. Strzeżcie się tych, którzy chcą uśpić nas w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa. Strzeżcie się dostarczycieli pustych zapewnień dotyczących środków realizacji bezpieczeństwa. Oni starają się wprowadzać etapami i krok po kroku, to co zdrowy duch narodu odrzuca i się temu sprzeciwia. Ostateczny ich cel jest jasny. Oni starają się zgasić życie religijne w kraju i w ludziach. Z miłości do naszych dzieci, chcemy zapobiec tym następstwom. Taka nasza postawa, którą przyjmujemy, nie powinna wynikać tylko z przeciwstawienia się, ale przede wszystkim dlatego, że nie możemy zdradzić duszy naszego narodu” - wskazywał Schuman.
Po ogłoszeniu raportu ws. bilansu uczestnictwa Polski w UE przez Patryka Jakiego pojawiły się zarówno pozytywne, jak i krytyczne głosy. Jak Pan odnosi się do tych komentarzy?
Raport został przygotowany, żeby podjąć działania dotyczące analizy asymetrii korzyści integracji na wspólnym rynku europejskim od strony ekonomicznej. Z przyjętej przez nas metodyki wynika, że ta asymetria jest duża. Liczby, które pokazywaliśmy podczas konferencji prasowej, nie oznaczają, że od wejścia do Unii Europejskiej traciliśmy, lecz to, że kraje UE skorzystały na tym więcej. Wejście Polski do UE dało nam rozwój gospodarczy, ale chodzi o to, żeby ten rozwój był symetryczny. Jeśli wspólnie pracujemy nad danym projektem, to nie może być tak, że jedni korzystają z niego w 100 procentach, inni w 80, a my tylko w 20 procentach. Nominalnie Polska się rozwinęła, ale nasze gospodarstwa domowe zyskały nieporównywalnie mniej od zachodnich firm. Podobne wyniki zaprezentowała Komisja Europejska. W swojej analizie pokazała, jakie są korzyści dla poszczególnych państw per capita. W okresie od wejścia do UE średnio Polak zwiększył swoje zasoby kapitałowe o 10 tys. Euro, Niemiec o 35 tys. euro, Francuz o 42 tys. euro, zaś Holender aż 88 tys. euro. To oznacza, że nigdy nie dogonimy Niemiec czy Holandii, dlatego model ekonomiczny UE musi być radykalnie zmieniony. Jeszcze raz podkreślę: te liczby nie oznaczają, że gdybyśmy nie weszli do UE, to byśmy tyle nie stracili. Tu chodzi o różnicę naszych korzyści w stosunku do korzyści, które odniosły firmy z krajów zachodnich UE, a w szczególności Niemcy i Holendrzy.
Czy zatem zaprezentowany raport ma być wstępem do dalszej debaty na temat korzyści płynących z UE?
Raport ma być wyzwaniem dla innych ośrodków eksperckich i akademickich, żeby pogłębić tę analizę asymetrii. Ona jest bardzo potrzebna z perspektywy tego, w jakim tempie doganiamy bogate kraje. Z wykresu Komisji Europejskiej wynika, że przy zachowaniu obecnej asymetrii korzyści nigdy nie dogonimy krajów zachodnich. Po to jest wspólnota europejska, żeby dochodziło do konwergencji, czyli zrównania potencjałów gospodarczych poszczególnych państw członkowskich. Najważniejsze dla obywateli jest to, żeby polskie gospodarstwo domowe w swoich zasobach kapitałowych (nieruchomości, akcje, obligacje, gotówka) było podobne do tego, co mają Niemcy. To jest dopiero miarodajny wynik, którego nie odzwierciedla samo porównanie PKB. Dlatego postulujemy do oceny tego tej tego dystansu odległości do tych krajów Unii Europejskiej wprowadzić pięć wskaźników, które są bardzo jak by jasne i ważne dla obywateli. Pierwszym z nich jest kapitał na gospodarstwo domowe, drugim średnia, następnie pensja minimalna, PKB per capita oraz liczba metrów kwadratowych mieszkania, które możemy kupić z jednej pensji. To są kwestie przyziemne, ale bardzo istotne dla obywateli. Chodzi nam o to, żeby pokazać, gdzie jesteśmy na tle innych krajów europejskich.
Co Pańskim zdaniem powinno się zmienić w polityce finansowej UE?
Model ekonomiczny Unii Europejskiej powinien być kształtowany w ten sposób, żebyśmy zbliżali się do bogatych krajów. Utrzymywanie tak dużych dysproporcji, tak jak w tej chwili z dominującą rolą gospodarki niemieckiej działa bardzo nieefektywnie. Silne różnice redukują efektywność gospodarczą, co pokazaliśmy w naszym raporcie. Model gospodarki UE jest coraz mniej konkurencyjny na tle Chin, Indii, Stanów Zjednoczonych, Australii, Brazylii a w przyszłości też Afryki. Żeby poprawić tą sytuację proponujemy debatę na temat zwalczania tych asymetrii. Nasze postulaty kierujemy do innych ośrodków badawczych i grup eksperckich, żeby wyszli z takimi propozycjami albo swoimi opracowaniami, które pokazałyby, jak wygląda ten dystans. Konkretna debata może opierać się tylko na merytorycznych argumentach. Mamy wiele pozytywnych sygnałów od różnych profesorów, ekonomistów i przedsiębiorców z Polski i zza granicy na temat naszego raportu. Zagadnieniem tym zainteresowały się także media w Holandii. Co ciekawe, wskazują oni jeszcze na inne elementy, które stały się przyczyną tego dużego dystansu pomiędzy krajami UE. Jesteśmy otwarci na te sugestie i mamy nadzieję, że uda nam się wypracować takie rozwiązania, które doprowadzą do zmniejszenia tych dysproporcji.