Bandera pogodzi Rosjan i Polaków?
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Bandera pogodzi Rosjan i Polaków?

Dodano: 
Marsz na ulicach Kijowa
Marsz na ulicach Kijowa Źródło: PAP/EPA / SERGEY DOLZHENKO
Nam wypada postawić bardzo ostrożny znak zapytania w tej sprawie. Rosjanie chcą wierzyć, że to zdanie już teraz można wypowiedzieć w trybie oznajmującym. O polsko-ukraińskiej niechęci, cytując wybiórczo prorosyjskich działaczy, z wyraźną satysfakcją pisze „Komsomolskaja Prawda”.

Autorem obszernego reportażu na temat polskiego stosunku do Ukraińców, jest Galina Sapożnikowa. Materiał otwiera rozmowa z Anną Rękas, żoną działacza prorosyjskiej partii Zmiana, której lider, Mateusz Piskorski, oskarżony jest o działalność agenturalną. Wraz z mężem prowadzi Powiernictwo Kresowe, którego celem jest odzyskiwanie polskich majątków, pozostawionych za Bugiem. Anna Rękas „z godnością” opowiada rosyjskiej dziennikarce o tym, jakie to wspaniałe możliwości, po podpisaniu umowy stowarzyszeniowej UE-Ukraina, otwierają się dla kresowiaków, którzy chcieliby zadośćuczynienia za wypędzenie. „Ta drobna kobieta, matka czwórki dzieci, jest prawdziwym koszmarem dla Ukraińców, dlatego, że zbiera świadectwa od tych polskich rodzin, które, porzuciwszy cały dobytek, uciekły w 1943 roku przed Rzezią Wołyńską. Albo zostali przymusowymi repatriantami w rezultacie powojennych w rezultacie zmiany granic, kiedy Grodno i Brześć znalazły się na terenie Białorusi, a Wilno – Litwy” – nie ma wątpliwości, że dziennikarka kreśli obraz dzielnej bohaterki walczącej o polską pamięć narodową. Przy tym jednak stosuje zabieg typowy dla prokremlowskich mediów, które chętnie epatują ukraińskimi zbrodniami, o rosyjskich zapominając lub nadając im eufemistyczny wydźwięk. 

Z narracji Sapożnikowej wynika, że Polacy musieli z Kresów uciekać przed UPA, względnie byli wbrew swojej woli przesiedlani… no właśnie: przez kogo? W rezultacie zmiany granic, dokonanych przez bliżej nieokreśloną siłę. O jakiejkolwiek winie, poniesionej przez ZSRS za sytuację Polaków na rubieżach wschodnich II RP, nie ma mowy. Nie oznacza to jednak, że dziennikarka udaje, jakoby jedynym udziałem sowietów w II wojnie światowej było „zwycięstwo nad faszyzmem”. Sapożnikowa pośrednio przyznaje bowiem, że Rosja ma na sumieniu zbrodnie wojenne. Przyznaje to jednak w dość umiejętny i korzystny dla rosyjskiej propagandy sposób, pisząc: „W odróżnieniu od Niemiec i Rosji, Ukraina za swoje zbrodnie nie tylko nie przeprosiła, ale i zabójców postawiła na piedestale”. Rzeczywiście, Kreml ma pewien dylemat z komunistyczną spuścizną, którą traktuje raczej instrumentalnie, 9 maja wychwalając raczej pokonanie Hitlera niż ludobójczy system. Komunizm, nacjonalizm, imperializm – różne agresywne koncepcje walczą o palmę pierwszeństwa państwowej ideologii. Tymczasem na Ukrainie państwowy kult OUN-UPA, wobec antyrosyjskiej mobilizacji, nie ma silnej ideologicznej konkurencji.

„Na nasze spotkania przychodzą uciekinierzy z Wołynia i do tej pory płaczą. Kiedy widzą w telewizji młodych Ukraińców, którzy maszerują ulicami z portretami Bandery, przypominają im się czasy Rzezi. Włosy dęba mi stawały od tego, co sama widziałam na Ukrainie. A polski rząd, niestety, jest antypolski” – mówi Anna Rękas dziennikarce „Komsomolskiej Prawdy”. Rękas ma na myśli Jarosława Kaczyńskiego i jego dawne poparcie dla Majdanu. Sapożnikowa odnotowuje przy tym „metamorfozę” w poglądach prezesa PiS. Cytuje jego słowa o tym, że z Banderą do Europy Ukraina nie wejdzie. Dziennikarka kreśli obraz rosnącej wrogości polsko-ukraińskiej. Oprócz zmiany retoryki PiS, wymienia incydent zawieszenia na płocie polskiej placówki dyplomatycznej w Kijowie portretu Bandery, wypadki pobicia Ukraińców pracujących w Polsce. „Wydawać się może, że Polska przebudziła się z tego stanu hipnozy, w którym przebywała przez te wszystkie lata, kiedy wciągała Ukrainę do Europy i NATO, zapominając przy tym o swoich narodowych interesach”. Sapożnikowa dziwi się, że akurat teraz Polska stawia na politykę historyczną w temacie o rzezi wołyńskiej, mimo że sąsiednie kraje (w tym także Ukraina!) od dawna potrafią sprzedawać pamięć o swoich ofiarach. Z jednej strony wskazuje na przygotowania do kampanii wyborczej w 2019 roku. Z drugiej zaś strony powoduje się na artykuł Tomasza Kwaśnickiego, który na łamach „Do Rzeczy” sugerował, że zaostrzenie kursu wobec Ukrainy może mieć związek z polityką Donalda Trumpa.

Z reportażu Sapożnikowej przebija typowa opinia Rosjan o Polakach. W jej myśl na poziomie państwowym jesteśmy zawziętymi rusofobami, na poziomie kontaktów międzyludzkich natomiast mało kto może nam dorównać w sympatii dla „zwykłych Rosjan”. A jeszcze do tego – taką nadzieję ma dziennikarka „Komsomolskiej Prawdy” – połączy nas i pogodzi niechęć do banderowskiej Ukrainy. Sapożnikowa kończy swój materiał refleksją pełną specyficznie wyrażonego podziwu dla Polaków. Dziennikarka podaje jako wzór do naśladowania przykład Akcji Wisła i jej miejsce w naszej polityce historycznej. „Nikt nie nazwał tej operacji ludobójstwem, nikt nie otwierał muzeów jej poświęconych, nikt o niej nie zaśpiewał piosenki podczas Eurowizji. Polska nie posypała w tej sprawie głowy popiołem i nawet nie myślała się z niej tłumaczyć… Czasem się wydaje, że od Polaków, z którymi przez całe dzieje o coś ciągle się kłócimy, mamy jednak czego się uczyć”. Oczywiście to, że Akcją Wisła kierowali komuniści z moskiewskiego nadania, rosyjska dziennikarka milczy. To zrozumiałe – w końcu w myśl dominującej w Rosji narracji Armia Czerwona wyzwoliła tylko Polskę od faszystów – tak niemieckich, jak i ukraińskich…

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także