We wtorek w Goleniowie w zachodniej części województwa zachodniopomorskiego polski premier spotkał się ze swoim odpowiednikiem z Danii – Mette Frederiksen jeszcze przed uroczystością otwarcia gazociągu Baltic Pipe. Jak poinformowała Kancelaria Prezesa Rady Ministrów na portalu społecznościowym Twitter, tematami rozmów polityków były między innymi kwestie bezpieczeństwa w regionie, w tym pomoc walczącej z Rosją Ukrainie.
Premier: Kończy się era dominacji rosyjskiej
– Dziś kończy się era dominacji rosyjskiej w sferze gazu, która była znaczona groźbami, wymuszeniami. Rozpoczynamy nową epokę suwerenności, wolności energetycznej i zwiększonego bezpieczeństwa energetycznego – mówił Mateusz Morawiecki podczas wtorkowego wystąpienia w Goleniowie. Jak zaznaczył premier, Polska przestrzegała Europę i świat "przez wiele lat". – Pokazywaliśmy w ostatnich latach ryzyka związane z planami Kremla. Niestety, one się zmaterializowały. Gazociąg Bałtycki Baltic Pipe jest przeciwieństwem tego, co służyło planom Władimira Putina – stwierdził.
– Ten dzień jest podwójnie symboliczny – pokazujemy światu, że można zwiększać bezpieczeństwo i suwerenność energetyczną naszego regionu – zauważył polityk.
"Jeden z najbardziej skomplikowanych projektów"
Mateusz Morawiecki podkreślił, że pierwszym polskim rządem, który postawił gazociąg na agendzie był rząd premiera Jerzego Buzka, natomiast doradcą wówczas był Piotr Naimski. Premier nazwał także inwestycję "jednym z największych i najbardziej skomplikowanych projektów, jakie Rzeczpospolita przeprowadziła". – Baltic Pipe to od dziś gazociąg wolności, suwerenności, bezpieczeństwa i pokoju – powiedział.
– Jesteśmy w momencie geopolitycznego przełomu. Chcemy żyć w pokoju i spokoju z Rosją, ale widzimy, że musimy być zdecydowani i prowadzić działania w kierunku suwerenności. Baltic Pipe jest tego symbolem oraz wyrazem sprawczości i efektywności – oznajmił szef polskiego rządu.
Czytaj też:
Otwarcie gazociągu Baltic Pipe. Prezydent Duda: To była wielka wizjaCzytaj też:
"Ciężko znaleźć tu powód do świętowania". Greenpeace niezadowolone z Baltic Pipe