"Ciężko znaleźć tu powód do świętowania". Greenpeace niezadowolone z Baltic Pipe

"Ciężko znaleźć tu powód do świętowania". Greenpeace niezadowolone z Baltic Pipe

Dodano: 
Instalacje na trasie odcinka gazociągu Baltic Pipe
Instalacje na trasie odcinka gazociągu Baltic Pipe Źródło: PAP / Lech Muszyński
Uruchomienie tego gazociągu to nie powód do świętowania – pisze Greenpeace w tekście "Baltic Pipe nie uchroni nas przed kryzysem".

Projekt Baltic Pipe to jedna z największych inwestycji infrastrukturalnych w kraju. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG) podało, że będzie mogło sprowadzić z Norwegii do Polski przez otwierany dziś oficjalnie gazociąg Baltic Pipe co najmniej 6,5 mld m3 gazu ziemnego w 2023 r., co oznacza, że spółka wypełni co najmniej 80 proc. zarezerwowanej przepustowości nowego gazociągu.

Z przedsięwzięcia nie jest zadowolona organizacja Greenpeace. We wtorek na jej stronie internetowej ukazał się tekst zatytułowany "Baltic Pipe nie uchroni nas przed kryzysem", w którym czytamy o fiasku inwestycji.

Greenpeace: Baltic Pipe to nie powód do świętowania

"Uruchomienie gazociągu Baltic Pipe to nie powód do świętowania. Gazociąg nie zapewni nam bezpieczeństwa energetycznego i niewiele zmienia w kontekście odpowiedzi na zapotrzebowanie Polski na gaz w nadchodzącym sezonie grzewczym" – pisze autorka tekstu. Wskazuje, że rząd nie zadbał o wystarczającą liczbę kontraktów na gaz, przez co przepustowość gazociągu nie będzie wykorzystana w pełni "a podpisywane na gwałt kontrakty na dostawy gazu słono nas będą kosztować".

Jako drugi niekorzystny czynnik wymienia to, że Baltic Pipe stanowi kolejną infrastrukturę, która uzależnia Polskę od paliw kopalnych, podczas gdy jej zdaniem powinniśmy od tego rodzaju surowców możliwie szybko odchodzić.

Następnie autorka przywołuje analizę opublikowaną przez Greenpeace, z której ma wynikać, że w Polsce już w grudniu "może zabraknąć 830 milionów metrów sześciennych gazu, tj. ponad 40% krajowego zapotrzebowania na gaz w tym miesiącu". Czytamy, że PGNiG musi w takiej sytuacji kupować drogo na giełdzie. Autorka wskazuje, że zawarte w ubiegłym tygodniu kontrakty z koncernem norweskim nie zabezpieczają obecnego zapotrzebowania na gaz, w związku z czym w sezonie grzewczym może go zabraknąć.

"Kolejne fiasko rządu PiS"

"Dodatkowo, według szacunków ekspertów, jeśli wspomniana umowa została zawarta przy obecnych cenach gazu (ok. 180 euro/MWh) to koszt zakupu 2,4 mld m3 surowca obciąży PGNiG na kwotę ponad 22 mld zł w skali roku. PGNiG kupując gaz po tak wysokich cenach, finalnie przełoży koszty na odbiorców końcowych" – czytamy dalej.

W podsumowaniu pada zatem stwierdzenie, że "gazociąg Baltic Pipe to kolejne fiasko rządu PiS w kwestii zapewnienia Polkom i Polakom bezpieczeństwa energetycznego i krok wstecz na drodze transformacji energetycznej". Przedsięwzięcie warte przeszło 1,6 mld złotych wciąż jest częściowo puste, a ceny gazu będą ekstremalnie drogie, pisze autorka. "Dodatkowo dalej uzależnia polską gospodarkę od zewnętrznych dostaw gazu i napędza kryzys klimatyczny. Ciężko znaleźć tu powód do świętowania" – ocenia.

Czytaj też:
Ambitne plany PGNiG. Zostanie wykorzystana niemal cała przepustowość Baltic Pipe
Czytaj też:
Baltic Pipe z pełną przepustowością wcześniej, niż zakładano?

Źródło: greenpeace.org / ISBnews / pgnig.pl
Czytaj także