Fundusz Długu Niekontrolowanego

Fundusz Długu Niekontrolowanego

Dodano: 
Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski
Premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski Źródło:PAP / Paweł Supernak
Pod rządami Mateusza Morawieckiego skala wydatków pozabudżetowych pozostających poza kontrolą Sejmu i nieograniczonych konstytucyjnymi regułami wzrosła w bardzo niebezpieczny sposób.

Zniesienie konstytucyjnego limitu zadłużenia to odwieczne marzenie wielu polityków. Większość Polaków nie jest niestety świadoma tego, że nasi rodzimi politycy lubią je sobie spełniać w dużo większym zakresie niż politycy w innych krajach na kontynencie. Służy im do tego aż 126 funduszy pozabudżetowych, których wydatki nie są objęte regułą wydatkową. W Unii Europejskiej aż 20 z 27 państw w ogóle nie posiada jednostek pozabudżetowych, lecz w Polsce nie dość, że ich liczba stale rośnie, to na dodatek dysponują coraz większymi kwotami. Jeszcze 12 lat temu wszystkie jednostki pozabudżetowe odpowiadały za 223,2 mld zł, lecz w ustawie budżetowej na 2023 r. zapisano, że ich wydatki wyniosą łącznie aż 487 mld zł (dla porównania: wydatki całego Skarbu Państwa w tym samym okresie to 672,7 mld zł). Co prawda, większa część tej sumy to środki pozostające do dyspozycji Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (361 mld zł), ale i tak ponad pozostałe 126 mld zł to kwota niebagatelna.

SZARA STREFA BUDŻETU

W praktyce zasadne jest stwierdzenie, że w ciągu ostatnich lat obok oficjalnego budżetu państwa wyrosła „budżetowa szara strefa”. Zapewnia ona rządzącym odpowiednią swobodę działania oraz możliwość szybkiego uruchomienia znacznych środków finansowych z pominięciem zwykłych procedur, lecz tworzy niezliczoną wprost liczbę okazji do nadużyć. Istnienie każdej z jednostek pozabudżetowych, do których zalicza się agencje wykonawcze, fundusze celowe, państwowe osoby prawne i instytucje gospodarki budżetowej pociąga za sobą określone koszty administracyjne i płacowe. Część z nich, jak choćby Fundusz Przeciwdziałania COVID-19, nie posiada nawet konieczności comiesięcznego raportowania swojej działalności. Dodatkowo zaś, podczas gdy cała reszta jednostek budżetowych działa w oparciu o transparentne zasady umożliwiające kontrolę i obserwację ich poczynań, dysponujące największymi sumami jednostki pozabudżetowe funkcjonują w prawnym „martwym polu”.

Najlepszym przykładem chaosu, który wiąże się z przesuwaniem tak ogromnych środków do „budżetowej szarej strefy”, było choćby niedawne przeznaczenie 11,5 mld zł z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 na rzecz dopłat w wysokości 3 tys. zł dla gospodarstw domowych na zakup węgla. Patologiczność tego wydarzenia najłatwiej zrozumieć, wyobrażając sobie, co by się stało, gdyby nagle Ministerstwo Zdrowia postanowiło sfinansować jedno z zadań, którego wykonanie pozostaje w zakresie kompetencji Ministerstwa Klimatu i Środowiska. Tego typu anomalii jest niestety więcej, gdyż środki z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 przesunięto także m.in. na rzecz Funduszu Wsparcia Mieszkalnictwa. Wielką zaletą tradycyjnego budżetu państwa jest to, że wymusza na rządzących maksymalny wysiłek w zakresie roztropnego podziału środków – w jednostkach pozabudżetowych panują już niestety niebezpieczne rozprężenie i marnotrawstwo.

Artykuł został opublikowany w 45/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Autor: Jakub Woziński
Czytaj także