Bał się, pisząc. Teraz jego się boją?

Bał się, pisząc. Teraz jego się boją?

Dodano: 
Janusz Krasiński
Janusz Krasiński Źródło: Wikipedia / Mariusz Kubik, CC BY 3.0
AGATA KŁOPOTOWSKA I Pisarz. Poobijany przez życie wybitny artysta słowa. Obdarzony wielkim talentem, a także dramatycznym losem, przez co stał się jednym z najważniejszych świadków swojej epoki. Janusz Krasiński doświadczył osobiście bestialstwa obu XX-wiecznych totalitaryzmów: nazizmu i komunizmu

W czasie okupacji w Warszawie na własne oczy widział zbrodnie niemieckie. Już na początku powstania warszawskiego wraz z matką trafił do Auschwitz. Matkę – gdy na rampie obozowej wpadła w histerię, widząc, że oddzielają ją od syna – od razu popędzono do komory gazowej, razem z grupą Żydów. On zaś, 16-letni wówczas chłopak, po miesięcznej kwarantannie został przetransportowany na teren III Rzeszy do obozu w Hersbruck, gdzie zmuszany był do niewolniczej pracy, m.in. w kamieniołomie. Wiosną 1945 r. został pognany do Dachau w marszu „szkieletów”, zwanym powszechnie „marszem śmierci”; kilka dni po przybyciu na miejsce doczekał wyzwolenia przez Amerykanów.

Z NIEMIECKIEGO OBOZU DO STALINOWSKIEGO LOCHU

W niemieckich obozach koncentracyjnych spędził prawie dziewięć miesięcy. W stalinowskich lochach – dziewięć lat. Został do nich wtrącony dwa lata po wojnie, niemal zaraz po powrocie do kraju z amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech. Moment, kiedy jako 19-latek, aresztowany przez komunistyczne władze pod całkowicie sfingowanym zarzutem szpiegostwa na rzecz USA, znów trafił na samo dno piekła, opisze wiele lat później w powieści „Na stracenie”, której głównym bohaterem uczyni Szymona Bolestę, swoje alter ego. „Nagle jakby oślepł… ciemności, czarna czeluść. […] sam Pan Bóg otwiera ciężkie, okute drzwi. Dwa lata… Zaledwie dwa lata temu wyprowadził go z miejsca kaźni; wyciągnął nieomal ze stosu leżących przed krematorium trupów, gdy nieoczekiwanie pojawiły się amerykańskie jeepy z ogłupiałymi Jankesami, którym na ten widok guma do żucia zamieniała się w stalowy gwóźdź między szczękami […]. Więc wyciągnął go […] z tego labiryntu kolczastych drutów pod napięciem śmierci, i wyciągnąwszy stamtąd, pchnął go lekko w nagle odmieniony świat […], ale za płytko, aby zapuścić korzenie, zaledwie zdążył odzyskać siły i radość życia. Nagle grunt znowu osuwa się pod nogami. Ratunku! Jakiś straszny dół, z którego nie ma wyjścia. […] Chryste Panie… to przecież niemożliwe!”.

A jednak „niemożliwe” nie było sennym koszmarem, fantasmagorią, upiornym wyobrażeniem, lecz faktem! Przez przeszło trzy dekady – licząc od jego oficjalnego debiutu literackiego na łamach prasy, niedługo po wyjściu z więzienia w maju 1956 r. – swoją opowieść o okrutnych czasach Krasiński snuł z oczywistych względów w sposób fragmentaryczny i niepełny. W PRL mógł głośno mówić jedynie o zbrodniach hitlerowskich. Jednakże nigdy nie porzucił powziętego w więzieniu stalinowskim zamiaru, by opisać sowieckie barbarzyństwo oraz bezmiar nieszczęść i cierpień, które przynieśli Polsce sowieccy „wyzwoliciele” i kolaborujący z nimi rodzimi zdrajcy.

WYSTAWA PRZECIW MILCZENIU

Wystawa zorganizowana przez Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza we współpracy z Narodowym Centrum Kultury pt. „Janusz Krasiński – przeciw milczeniu” była okazją do przypomnienia o tym pisarzu. Została otwarta w Kordegardzie przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie w przededniu 10. rocznicy jego śmierci. Można ją było zwiedzać przez miesiąc – od 13 października do 13 listopada.

Artykuł został opublikowany w 49/2022 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także