Sa'ar to członek izraelskiego Gabinetu Bezpieczeństwa Izraela, który został powołany zaraz po ataku Hamasu z 7 października. "Barbarzyńskie ataki Hamasu z 7 października na izraelskich cywilów były aktem państwowego szaleństwa, nie mówiąc o całkowitej niemoralności masowych mordów i gwałtów. Rozpoczęcie wojny totalnej przeciwko znacznie silniejszemu państwu nie jest racjonalne. Ale ich uzasadnienie jest inne. Jest fanatyczne" – czytamy w jego tekście opublikowanym przez portal Politico.
Gideon Sa'ar przekonuje, że "aby zrozumieć antysemicki i psychotyczny stan umysłu tego ruchu, wystarczy przeczytać statut założycielski Hamasu. Według Hamasu mordowanie Żydów jest przykazaniem religijnym".
"W ich oczach cała ziemia Izraela jest święta dla muzułmanów aż do zmartwychwstania umarłych i dlatego nikt nie ma prawa zrzec się jakiejkolwiek jej części. Próba legitymizacji barbarzyńskiej masakry, która miała miejsce 7 października, jest równie absurdalna, jak próba znalezienia usprawiedliwienia dla perwersyjnego, morderczego ataku Al-Kaidy na USA 11 września 2001 roku. To ten sam obłęd, ten sam ekstremizm, to samo okrutne morderstwo" – twierdzi przedstawiciel władz w Tel-Awiwie.
Zachód kontra Hamas
Zaznacza, że wojna ta jest konfliktem ideologicznym. "Wojna Izraela z radykalnym islamem jest także wojną Zachodu — nawet jeśli nie chce on tego przyznać" – czytamy w felietonie byłego szefa resortu spraw wewnętrznych Izraela.
Sa'ar nie ma wątpliwości, iż pokonanie Hamasu leży w interesie świata zachodniego, a szczególnie sojusznika Izraela, czyli Stanów Zjednoczonych: "Wojna Izraela z Hamasem jest kluczowa dla bezpieczeństwa jego obywateli, ale nie tylko dla nich. Ma ona również kluczowe znaczenie dla bezpieczeństwa demokratycznego Zachodu i Stanów Zjednoczonych".
Czytaj też:
Hamas uwolnił pierwszą grupę izraelskich zakładnikówCzytaj też:
Na (Bliskim) Wschodzie bez zmian