Ludzie Kremla są do bólu pragmatyczni
  • Maciej PieczyńskiAutor:Maciej Pieczyński

Ludzie Kremla są do bólu pragmatyczni

Dodano: 
Prezydent Rosji Władimir Putin
Prezydent Rosji Władimir Putin Źródło:PAP/EPA / MIKHAIL METZEL
Z prof. Hieronimem Gralą, historykiem specjalizującym się w dziejach Rosji, byłym I radcą Ambasady RP w Federacji Rosyjskiej, byłym dyrektorem Instytutów Polskich w Sankt Petersburgu i Moskwie rozmawia Maciej Pieczyński.

Maciej Pieczyński: W książce „Wataha Putina”, napisanej wspólnie z Witoldem Juraszem, zauważył pan, że początkowo przyszły prezydent Rosji nie budził szacunku. Wyglądał jak „zabiedzony sowiecki urzędnik drugiego sortu”. Jak „nadliczbowe wronie pisklę, wyrzucone z gniazda”. Jak to się stało, że to wronie pisklę wyrosło na dwugłowego orła?

Prof. Hieronim Grala: Rozumiem, że porównanie, poza nawiązaniem do godła, wynika też z przekonania, że polityka Władimira Władimirowicza jest nieco schizofreniczna, bo ten orzeł to chciałby i na Wschód, i na Zachód. A już poważniej mówiąc, to kariera Putina znakomicie ilustruje tezę, że przypadek odgrywa niepoślednią rolę w historii. Wbrew legendzie nie był on żadnym zawodowym szpiegiem, bo pracując w NRD, szpiegował swoich. Średniej rangi oficer KGB, zwolniony do cywila, dorabiający jako taksówkarz, nagle zaczyna piąć się ku górze. Jak to się stało? Po pierwsze, powiązania z ludźmi dawnych służb. Nie był wysokiej rangi oficerem, ale znajomości miał. Po drugie, Putin skończył na Uniwersytecie Leningradzkim elitarny wydział prawa, który był kuźnią postsowieckich elit. Wykładał na nim m.in. Anatolij Sobczak, jeden z liderów pierestrojki, późniejszy mer Petersburga. Jako jego zastępca Putin rozpoczynał poważną karierę polityczną. Czekista zaczynał więc drogę na szczyt u boku człowieka, który był symbolem pierestrojki, symbolem oporu przeciwko recydywie starego systemu. A później dawni współpracownicy Sobczaka spotkają się na Kremlu, tworząc leningradzką gwardię Władimira Władimirowicza. Putin będzie lojalnie ciągnął za sobą swoich kolegów. Wykazał się też zręcznością w rywalizacji pałacowej. Potrafił wkupić się w łaski Jelcyna. Przekonać go, że jest godzien zaufania, a także że jest człowiekiem bezwonnym, bezdymnym, a niezastąpionym.

Wszedł zatem na szczyt na plecach demokratów i liberałów. Przejął resorty siłowe, a następnie władzę. Szybko rozprawił się z oligarchami, którzy przecież byli w latach 90. wszechpotężni…

Oligarchowie w ostatnim okresie władzy Jelcyna weszli w konflikt sami ze sobą. Każdy z nich chciał mieć cały tort, a nie kawałek. Ponadto pacyfikację oligarchów ułatwiło Putinowi to, że już wcześniej byli oni w dużej mierze zależni od resortów siłowych. Wielu z nich to byli krupierzy w kasynie KGB. Operowali pieniędzmi służb. Problem zaczął się, gdy się na tych pieniądzach uwłaszczyli i zaczęli zdradzać niepomierne ambicje polityczne.

Cały wywiad dostępny jest w 51/2023 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także