DoRzeczy.pl: Przedstawił pan siedmiopunktowy plan naprawy Polski. Dlaczego zdecydował się pan pracować nad tą koncepcją?
Dr Artur Bartoszewicz: Stawiam propozycję obywatelską, ponieważ jako obywatel mam obowiązek postawić wyzwanie politykom, którzy jak widzimy, nie potrafią zaproponować Polsce niczego dobrego, poza ogólną rywalizacją ze sobą, ciągłymi rozliczeniami i wyzwiskami. Polska potrzebuje prostych i skutecznych rozwiązań, żeby była państwem bezpiecznym i bogatym. Państwem, w którym buduje się wzajemne zabezpieczenia w taki sposób, żeby każdy czuł się członkiem tej społeczności. Bez izolacji i ciągłego obrażania obywateli przez polityków. Dziś obywateli traktuje się jak niepełnosprawnych umysłowo. A robią to politycy. Uważam wręcz, że jesteśmy terroryzowani przez około 200 tys. polityków, członków partii politycznych. De facto 37,8 mln ludzi zostaje wyizolowanych z przestrzeni publicznej, ponieważ politykom się wydaje, że wszystko mogą i mają do wszystkiego prawo. Tak nie jest.
Co składa się na pana siedmiopunktowy plan?
To jest dopiero pierwsze siedem punktów. Powstaną kolejne. Uważam, że należy oddać władzę w ręce obywateli. Stop upartyjnieniu państwa. Natomiast w tej siódemce mamy na pierwszym miejscu budowę nowej konstytucji z zasadami demokracji bezpośredniej, wetem obywatelskim i wiążącymi referendami. Dość zabawy z obywatelami. Ludzie mają prawo powiedzieć “nie”. Drugi punkt to zrównanie podpisu tradycyjnego z profilem zaufanym. Mamy dość zbierania podpisów niemal pod wszystkim, co ma być obywatelskie. Żyjemy w gospodarce cyfrowej, na mObywatelu powinna być możliwość wprowadzenia naszych propozycji, a poprzez profil zaufany się logujemy, podpisujemy bądź oddajemy głos.
Jakie są kolejne propozycje?
Trzeci punkt mówi o limitowaniu Rady Ministrów. Obecnie mamy cyrk, w którym każdy chce realizować swoje ambicje. Każdy chce być ministrem, a przecież to są nieroby chcący żyć na nasz koszt, dlatego tworzy się kolejne ministerstwa. Proponuję osiem ministerstw, gdzie będzie maksymalnie trzech wiceministrów. Razem z premierem rząd liczy 33 osoby, co wystarczy do zarządzania państwem.
Jakie to ministerstwa?
Premier, MSZ odpowiedzialne za uruchamiania gospodarki poprzez działania dyplomatyczne, MSW rozliczane z każdej złotówki, bo to są nasze pieniądze, MON które dba o to, żeby produkcja obronna odbywała się w RP, a każdy obywatel jest przeszkolony z zakresu obronności. Tu powinny też powstać dwie nowe służby: służba ochrony pogranicza i służba chroniąca prezydenta RP, odpowiednik GROM. Potrzebny jest również minister skarbu łączący w sobie funkcję ministra finansów i ministra aktywów państwowych. Potrzebne jest ministerstwo jakości życia, które zaopiekuje się obywatelami. Od urodzenia do śmierci obywatel ma wiedzieć, że system edukacji, ochrony zdrowia i emerytalny będzie mu gwarantowany i na wysokim poziomie. Powołałbym również ministerstwo edukacji, kultury i dziedzictwa narodowego żeby kształtować siłę narodu. Na końcu ministerstwo ekonomii, które łączyłoby wiele sektorów od rolnictwa po technologię i cyfryzację. Dziś mamy wszystko rozproszone, przez co źle pracuje.
Jaki jest czwarty punkt?
Ograniczenie wynagrodzeń Rady Ministrów. Uzależniam wynagrodzenia od czynnika, który nie daje spać obywatelom, czyli minimalnej emerytury. Jeśli rosną emerytury, to rosną wynagrodzenia polityków. Dodatkowo wzrost gospodarczy będzie premiowany, czyli mamy wynagrodzenie bazowe plus premie. Jeżeli nie realizują wyników, obcinamy im wynagrodzenie. Koniec zabawy.
Mamy jeszcze trzy punkty, jakie?
Piąty punkt to likwidacja finansowania partii politycznych. Co cztery lata wciska się nam bajki i obietnice wyborcze, których następnie się nie realizuje, jednak pieniądze na partię otrzymują w każdym roku. Ja chce ewaluacji corocznej. Każdy obywatel przeznacza 1 proc. PIT, a przedsiębiorca 0,5 proc. CIT na wybraną przez siebie partię. Szósty punkt to wprowadzenie odpowiedzialności majątkowej dla polityków. Rządzenie to nie jest zabawa. Natomiast siódmy punkt to odcięcie polityków od najważniejszej dla nich rzeczy, czyli Spółek Skarbu Państwa. Odcinamy ich od tego. Nie ma zatrudniania ludzi partii oraz ich rodzin w SPP.
Czy planuje pan start w przyszłorocznych wyborach prezydenckich?
Jeżeli obywatele będą chcieli, żebym wystartował, to wówczas będzie przestrzeń do podjęcia wyzwania, odpowiedzi na taką potrzebę. Na teraz widzimy polityków, którzy bawią się w sprzedawanie choinek i noszenie worków. To nie jest dyskusja o głowie państwa, tylko o tym, który z nich przekona ludzi do owładnięcia przez partie polityczne Kancelarii Prezydenta. Ja się w to nie bawię. Jeśli obywatele będą chcieli zmian, to ja będę odpowiadał tym, co potrafię zrobić. Na razie takiego wezwania nie słyszę.
Czytaj też:
Wielka dziura w budżecie NFZ. W planie zabrakło podwyżekCzytaj też:
Kempa: Trwa proces anarchizacji naszego państwa
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.