Sławomira Mrożka pesymizm komiczny

Sławomira Mrożka pesymizm komiczny

Dodano: 
Sławomir Mrożek. 2006 r.
Sławomir Mrożek. 2006 r. Źródło:Wikimedia Commons / Fot: Mariusz Kubik
Z Anną Nasiłowską, profesor literatury, pisarką, poetką, prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich rozmawiają Krzysztof Masłoń i Tomasz Zbigniew Zapert.

KRZYSZTOF MASŁOŃ, TOMASZ ZBIGNIEW ZAPERT: Pani książka stanowi połączenie dziennikarskiej biografii z wiedzą literaturoznawcy. Nie atakuje mitu Sławomira Mrożka, co nie przeszkadza pani zachować krytycyzmu wobec autora czy też poszczególnych utworów. Doskonale pamiętamy jednak czas, gdy wszystko, co wychodziło spod jego pióra, uznawano za genialne.

PROF. ANNA NASIŁOWSKA: Długo miał bardzo dobry czas, lecz w końcu nastały lata 80. i tzw. – jak się z przymrużeniem oka powiada pośród pisarzy – klątwa stanu wojennego. Cokolwiek napisało się zaangażowanego, to wypadało źle, brzmiało fałszywie. Tak było choćby z dramatem pt. „Alfa”, którego bohaterem domyślnym jest Lech Wałęsa. Sam Mrożek miał do tej sztuki duży dystans, o czym świadczy choćby nonszalanckie stwierdzenie „ta Alfa”, którego używał.

Jego dramat „Śmierć porucznika” – w 1963 r. nagrodzony w zorganizowanym przez Ludowe Wojsko Polskie konkursie dramaturgicznym, a wystawiony przez Aleksandra Bardiniego w stołecznym Teatrze Dramatycznym – został bezpardonowo zaatakowany przez tygodnik „Stolica”. Z własnej inicjatywy?

Wiele czasu spędziłam na wyjaśnianiu tej kwestii. Niestety, dokumenty zawodzą. W Instytucie Pamięci Narodowej nie znalazłam niczego, co by mogło jednoznacznie rozszyfrować tę zagadkę.

Wywiad został opublikowany w 5/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Rozmawiał: Krzysztof Masłoń, Tomasz Zbigniew Zapert
Czytaj także