W sobotę minęły dwa lata pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę. Choć Ukraina obroniła swoją suwerenność i niepodległość, to wciąż walczy o integralność terytorialną. Walki na wschodzie kraju nadal trwają. Niedawno Ukraina wycofała się z Awdijiwki w obwodzie donieckim, a miasto przejęli Rosjanie. To wszystko odbywa się w sytuacji, gdy w amerykańskim Kongresie blokowany jest pakiet pomocowy dla Kijowa.
Podolak: Mogliśmy rozgromić Rosjan
– Po tym, jak Ukraina wytrzymała pierwsze miesiące napaści, rzeczywiście widzieliśmy, że jesteśmy maksymalnie efektywni. Federacja Rosyjska nie była gotowa prowadzić z nami wojny, jej jedynym planem było wtedy przeprowadzenie wojny błyskawicznej, z której nic nie wyszło – powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" doradca prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego Mychajło Podolak.
Ukraiński polityk zwraca uwagę, że "Rosja nie miała rozwiniętej linii obrony, morale armii były niskie". – Ukraina miała wtedy możliwość rozgromić rosyjską armię. Niestety, dostawy broni rzeczywiście były bardzo powolne. Wiele rodzajów broni nie było w ogóle nawet branych pod uwagę przez naszych zachodnich partnerów, którzy obawiali się, że ich dostarczenie nam sprowokuje Rosję do eskalacji. Ten moment straciliśmy – zaznaczył doradca prezydenta, wskazując na opieszałość dostaw uzbrojenia od sojuszników.
Według niego "Europa nie była w stanie wtedy przyznać, że Rosja stanowi dla niej egzystencjonalne zagrożenie". – Nie była gotowa, by Rosja poniosła klęskę, czy żeby w Rosji mogło dojść do rewolucji. Wydawało jej się, że możliwy jest jakiś kompromis, by tę wojnę zatrzymać. Teraz tych złudzeń już nie ma. Niestety, by je rozwiać, przelana musiała zostać ukraińska krew – powiedział Podolak.
Czytaj też:
Kułeba ostrzega: Polska będzie musiała zapłacić straszną cenęCzytaj też:
Kowal brnie w narrację o rzezi wołyńskiej. "Ataki na mnie wynikają z niekompetencji"