Nasi bratankowie Madziarowie mają inny niż my system wyboru prezydenta: dokonuje ich jednoizbowy parlament, a nie cały naród. To już w tej chwili jedyny kraj Grupy Wyszehradzkiej, gdzie Głowa Państwa jest wybierana nie w wyborach powszechnych tylko poprzez posłów. Krytykuje to opozycja, ale akurat ten system ma wielki plus: jest jak znalazł w sytuacjach awaryjnych. A w ostatnich tygodniach u naszych bratanków było dokładnie jak w popularnej wśród młodzieży piosence: „Jezus, Maria ! Zdarzyła się awaria”. Szokująca afera z ułaskawieniem pedofila i zaskakująca dymisja dotychczasowej prezydent Katalin Novak były w Budapeszcie gromem z madziarskiego nieba. Nad urzędem prezydenta Węgier w ogóle wisi jakieś fatum, bo poprzednik prezydent Novak, mój starszy, sympatyczny kolega z europarlamentu, mistrz olimpijski w szermierce Pal Schmitt też przedwcześnie zrezygnował ze stanowiska. Dopatrzono się bowiem plagiatu jego pracy doktorskiej.
Można rzec: do trzech razy sztuka. Trzeba wierzyć, że nowo wybrany prezydent, 67-letni prawnik, niebudzący żadnych kontrowersji i całe życie stroniący od polityki Tamas Sulyok ma wielką szansę przełamać to fatum, które powodowało, że bardzo popularni w społeczeństwie węgierscy prezydenci musieli rezygnować ze stanowiska. Skądinąd poprzednia prezydent – pierwsza w historii Węgier kobieta na tym stanowisku zrezygnowała w momencie, gdy biła rekordy popularności i zaufania Węgrów. Przebijała wyraźnie samego premiera Orbana…
Nie sądzę, aby Węgrzy zmieniali ad hoc swój system polityczny i zabierali parlamentowi wybór Głowy Państwa. Rządzącemu piąty raz, w tym czwarty raz z rzędu FIDESZ-owi to się po prostu nie opłaca. A czy kiedykolwiek Victor Orban to zmieni? Chyba tylko wtedy, gdy będzie przeczuwał porażkę w wyborach parlamentarnych i będzie liczył, że do wyborów prezydenckich odbije się. Tylko wtedy może nastąpić taka zmiana ustrojowa.
Za trzy i pół miesiąca Węgry czekają podwójne wybory. W tym samym czasie odbędą się elekcje samorządowe i europejskie. To sprytny ruch Orbana, który w ten sposób zwiększa szanse na z jednej strony utrzymanie części FIDESZ-owskich samorządów, a nawet odzyskanie niektórych miast z rąk opozycji. Akurat gdy chodzi o wybory europejskie, to traktowane są one jako patriotyczny plebiscyt i dadzą Orbanowi niemałą wiktorię.
Budapeszt powoli wychodzi z politycznego poślizgu. Czy wyjdzie z niego całkiem przed podwójnymi wyborami w czerwcu A.D. 2024 ? Oby.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.