Odeszła pierwsza dama polskiej socjologii. Swój autorytet budowała latami. Nadprzeciętna inteligencja, za którą stała odwaga. Nawet jej adwersarze czuli do niej respekt. Nigdy nawet nie otarła się o posądzenie o polityczny koniunkturalizm. Jeśli coś mówiła, to każdy czuł, że to jest jej pogląd. Można się było z nim zgadzać lub nie, niekiedy był zawiły, trudny do zrozumienia, ale był jej. Dla mojego pokolenia, które po 1989 r. próbowało szukać narzędzi zrozumienia sojuszu byłych opozycyjnych liberałów z postkomunistami, była intelektualnym przewodnikiem. Bez niej w tych niekiedy gorzkich latach bylibyśmy o wiele bardziej samotni.
Litewskie korzenie
W rodzinie Staniszkisów nic nigdy nie było proste. Pradziadek Jadwigi Wincenty Staniszkis (1853–1926) był aktywistą litewskiego ruchu odrodzenia narodowego, który w końcu XIX w. zrywał z polskością. Ale już dziadek Witold Teofil (1880–1941), w odróżnieniu od swego ojca, czuł się Polakiem, został działaczem polskiego ruchu narodowego i był gotów za swój patriotyzm zapłacić nawet najwyższa cenę – za udział w wojennej konspiracji Niemcy zamordowali go w obozie w Auschwitz.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.