Kampania prezydencka Bronisława Komrowskiego pod względem formy nie była zła. Była poprawna. Autobus, plakaty, spoty, przemówienia – standard. Były wpadki, gafy, trudne momenty, ale to zdarza się każdemu. Demos wybacza, bo jest przyzwyczajony. Wybacza tym łatwiej, gdy do kogoś odczuwa sympatię.
Problem z kampanią Komorowskiego odnosił się do treści. „Racjonalny” prezydent nie rozumiał dlaczego część Polski jest „radykalna”. Zadowolony z siebie zwracał się tylko do tych, którzy są – tak jak on - zadowoleni z własnego życia. Wyizolowany w Pałacu, karmiony doniesieniami wazeliniarskich mediów, sądził, że niezadowolenie to wynik knowań sfrustrowanej opozycji. Swoistym dowodem na to jest to, jak często używał słowa „frustraci”.
Na dodatek Komorowski był bombardowany opiniami, że straci jeśli nie spełni postulatów światopoglądowych – typu wiadoma konwencja, czy in vitro. Natężenie tych nacisków sprawiało wrażenie, że są to sprawy niezmiernie istotne dla społeczeństwa. A społeczeństwo – wiedząc z tychże mediów jakie poglądy są eleganckie, a jakie nie – okłamywało ankieterów. To znaczy mówiło im, to co elity chcą usłyszeć. A samo po cichu podjęło decyzję o wyborczym buncie. Skądinąd już trzeci chyba raz zdarza się, że wiadomo gazeta swoimi radami niszczy swojego politycznego pupila. Donald Tusk na to się nie nabrał. Zwodził wiadomą gazetę i ludzi jej pokroju, ale nie spieszył się z wprowadzeniem owych nowinek.
Jest charakterystyczne to w jaki sposób wiecował Bronisław Komorowski. Gdzieś w Polsce B, konkretnie w Siemiatyczach czy Hajnówce, zachwalał osiągnięcia tegoż regionu. A ludzie tylko z uprzejmości nie gwizdali. Bo zresztą trudno gwizdać, gdy zgrzyta się zębami. Tusk nie byłby taki głupi. Wspomnijcie Państwo Tuska pocieszającego płaczące niewiasty w Kutnie. Nie pomógł im w ich życiowych sprawach, ale przynajmniej dał się im wypłakać. Wysłuchał, znaczy ludzki pan. A Komorowski uprawiał propagandę sukcesu. Albo przekrzykiwał się z hałasującymi młodymi ludźmi. Tusk postąpiłby inaczej – podszedłby, tak jak już to robił np. wobec grupki kibiców w Chełmży. I rozbroiłby takim gestem.
Piszę to nie po to, by zachwalać Tuska, lecz by okazać brak tzw. słuchu społecznego. I znów o się powtarza, gdy Komorowski obiecuje referendum we wszystkich miłych „kukistom” sprawach. Łącznie z likwidacją budżetowego finansowania partii – co mówi facet, który właśnie wydał na własną kampanię kilkanaście milionów złotych pochodzących z dotacji budżetowej dla PO. Mówi kompletnie nie czując, że „kukiści” mają owe JOW-y w nosie. Że chodzi im o to, co ich idol powiedział – by nie czuli się niepotrzebni, wykluczeni, pogardzani. A nie poczują się tak dzięki JOW-om. Poczują się tak, gdy zaczną godnie zarabiać na swoje utrzymanie. A tego Platforma nie jest w stanie im dać. Nie wszyscy przecież załapią się do jej młodzieżówki.