Otóż, jak odkryli niezawodni inspektorzy Najwyższej Izby Kontroli, w latach 2013-2023, w których to latach w głównej mierze – bo od końca roku 2015 do końca roku 2023 – rządził PiS, we mgle budżetu polskiego państwa niezwykle tajemniczo rozpłynęło się, po prostu „zapodziało się” niemal 94 mld zł dochodów pochodzących „ze sprzedaży EU ETS”, czyli z handlu tzw. prawami do emisji CO2.
Raport mówi o około 94 mld zł, które rząd zainkasował z tego tytułu od obywateli (bo to przecież oni byli końcowymi płatnikami tego nonsensownego podatku) od początku 2013 r. do 30 maja 2023 r., a ja – dla ułatwienia, na potrzeby tego felietonu – przyjmuję, że w budżetowej mgle od początku 2013 r. do końca 2023 r. „zawieruszyło się” równo 100 mld zł. Bo też, zgodnie z raportem NIK, jedynie 1 (słownie: jeden!) proc. z tej kwoty przekazano – jak być powinno w przypadku całych 100 proc. – „bezpośrednio na cele związane z redukcją emisji gazów cieplarnianych”.